W Środowiskowym Domu Samopomocy w Rzeszowie miało dochodzić do przemocy fizycznej i psychicznej w stosunku do podopiecznych. Nieprawidłowości opisała w liście otwartym była wicedyrektorka Renata Sielska-Płonka.
- Niektórzy pracownicy ŚDS dopuścili się haniebnych zachowań w stosunku do kilku uczestników (kopnięcia leżącego uczestnika, używania wulgaryzmów czy krzyków i innych zachowań, np. wyrwania banana z ręki i krzyczenia na osobę z autyzmem, co spowodowało u tej osoby bardzo silny atak autoagresji) - czytamy w liście Renaty Sielskiej-Płonka.
Jedna z mam podopiecznej ŚDS mówi, że w placówce jest też zbyt mała liczba terapeutów. - W ŚDS grupy liczą 5-6 osób. Jest zła organizacja pracy, programy, które powinny być realizowane z podopiecznymi, są tylko na papierze - twierdzi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Czytaj także: Giertych śmieje się z Macierewicza. Poszło o Kamińskiego
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozmówczyni Wyborczej podkreśla, że w placówce miało dochodzić do innych skandalicznych zachować pracowników. Kobieta opowiada, że jeden z zatrudnionych podczas mycia podopiecznego, który ubrudził się kałem zrobił mu zdjęcie i przesłał do innego pracownika.
Czytaj także: Nagranie z Zakopanego. Ludzie łapią się za głowy
Jak się jednak okazało, po upublicznieniu zarzutów wobec pracowników ŚDS, pozostali rodzice zareagowali bardzo ostro.
"Według nich działania byłej wicedyrektorki wynikają z jej niezadowolenia i frustracji, ponieważ w grudniu ub.r. dyrektorka Piątek nie przedłużyła jej umowy. Ich zdaniem była wicedyrektorka nie kierowała się troską o podopiecznych, a instrumentalnie ich wykorzystała, bo - jak twierdzą - gdyby było inaczej, reagowałaby w sytuacjach, do których miało dochodzić w ŚDS" - ustaliła "Gazeta Wyborcza".
Rodzice pozostałych podopiecznych boją się, że placówka zostanie zamknięta.
- Boimy się, że ta placówka zostanie zamknięta. Walczyliśmy o to, żeby powstała, żeby nasze dorosłe, autystyczne dzieci miały swoje miejsce. Gdyby działa mu się tam krzywda, na pewno byśmy to zauważyli - mówią "GW" rodzice dzieci, które są podopiecznymi ŚDS.
Raport końcowy kontrolerów z UM i Wydziału Polityki Społecznej Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie nie jest jeszcze gotowy.