W Grecji trwa walka z pożarami. W ciągu ostatnich 13 dni wybuchało przeciętnie 50 nowych pożarów dziennie. Z dostępnych informacji wynika, że najgorsza sytuacja jest na wyspie Rodos, gdzie - jak podawała w niedzielę grecka policja - doszło do największej ewakuacji w historii kraju.
Z miejsc zagrożonych ogniem ewakuowano 19 tys. osób. Szacuje się, że około 1,2 tys. osób to Polacy. Strażacy starają się opanować sytuację.
Z pożarami na wyspie Rodos walczą również ochotnicy, grupy mężczyzn i kobiet, zdeterminowanych, by ochronić swoje społeczności przed płomieniami - pisze serwis BBC.
Czytaj więcej: Od doby koczują na lotnisku w Grecji. Dramat Polaków
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiadomo, że grecka straż pożarna zapewniła im szkolenie i przekazała potrzebny do walki z ogniem sprzęt. Ochotnicy czuwają w leśnych obozach, niektórzy z nich spędzają tam już ósmą noc z rzędu.
Jak podaje grecki portal Ekathimerini, mieszkańcy Rodos otwierają też swoje domy dla turystów, którzy są masowo ewakuowani z ośrodków wypoczynkowych.
Część z nich w pierwszej kolejności trafia do tymczasowych miejsc zakwaterowania, takich jak stadiony, zanim uda im się wsiąść do samolotów z powrotem do swoich krajów. Niektórym udaje się znaleźć chwilowe schronienie w domach mieszkańców wyspy.
Czytaj również: Pilna informacja. Grecja ogłosiła zakazy
Sytuacja w mieście Rodos
Jak donosi jedna z naszych czytelniczek w mieście Rodos na wyspie Rodos nie ma zagrożenia pożarowego, ale odczuwalne są skutki w postaci przerw w dostawie prądu i wody.
Prąd wyłączany jest kilka razy dziennie, w przypadkowych sytuacjach - nie jest to jakoś planowane i nikt nie wie, kiedy to nastąpi - pisze pani Ania.
Jak podkreśla "mimo braku prądu knajpki i bary normalnie działają". "Na ulicach jest tłum ludzi, tak samo jak w lokalach. Ludzie radzą sobie poprzez używanie latarek, lampek solarnych..." - poinformowała.
Źródło: BBC, PAP, wiadomość od czytelniczki o2.pl