Elizabeth Rose Struhs cierpiała na cukrzycę. Musiała stale przyjmować leki z insuliną. Rodzice 8-latki byli jednak wobec leczenia sceptyczni. To Bóg ma uzdrowić ich córeczkę - stwierdzili. Zapomnieli jednak, że ich podejście nie ma nic wspólnego z prawdziwą wiarą.
Jak podaje The Sun, dziś rodzice są oskarżeni o zabójstwo dziecka. Na początku 2022 roku znaleziono cało Elizabeth w jej domu rodzinnym. Była martwa.
Jason Struhs i jego żona Kerrie modlili się nad dziewczynką, wielokrotnie prosząc o jej uzdrowienie. Jak podejrzewają policjanci, dziewczynka już 2 stycznia miała przestać być leczona, a zmarła prawdopodobnie 7 stycznia, choć oficjalnie znaleziono ją martwą 11 stycznia.
Ich "gorąca wiara" miała wystarczyć. Na dowód, że ufają Bogu, dziewczynka musiała zdaniem rodziców przestać brać leki. Dalsze kontynuowanie leczenia oznaczałoby, że nie wierzą wystarczająco mocno.
Przerażające szczegóły sprawy. "Zainfekowana robakami"?
Dopiero teraz jednak małżeństwo oskarżono o "morderstwo, tortury i niezapewnienie środków do życia", podaje The Sun. Szczegóły sprawy są przerażające.
Małżeństwo miało m.in. wierzyć, że ich dziecko jest "zainfekowane robakami". W dodatku 50-latek i 46-latka byli liderami "domowego kościoła". W The Sun określono go jako "sektę".
Teraz ich pełnoletnia córka ubiega się o możliwość opieki prawnej nad pozostałym pięciorgiem dzieci, które nie ukończyły jeszcze 18 roku życia. Wiele bowiem wskazuje na to, że trafią do więzienia. Jak przyznała, to, co spotkało jej rodzinę, to "prawdziwy dramat".