Na początku listopada 2020 r. u pana Sławomira, który od kilkunastu lat mieszka w Wielkiej Brytanii doszło do zatrzymania akcji serca na co najmniej 45 minut. Doprowadziło to do poważnych i trwałych uszkodzeń mózgu. Szpital w Plymouth, gdzie leży nasz rodak, wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie.
Z decyzją szpitala zgadza się żona i córka pana Sławomira. Natomiast matka i dwie siostry Polaka walczą o to, by sprowadzić mężczyznę do Polski, by mógł być dalej leczony w naszym kraju. 15 grudnia brytyjski sąd zadecydował o odłączeniu mężczyzny od aparatury podtrzymującej życie.
Sprawę Polaka nagłośniły polskie media. W sytuację pana Sławomira zaangażowało się także MSZ. Aby Polak mógł być sprowadzony do naszego kraju, potrzebuje paszportu dyplomatycznego, o który wystąpiło polskie MSZ.
Niestety, cały czas na to czekamy. Polskie MSZ wysłało taką notyfikację do rządu brytyjskiego i teraz czeka na uznanie tego, na akredytację przez brytyjskie MSZ. I tu jest problem, bo nasi prawnicy twierdzą, że wcale takiej akredytacji nie potrzeba. Że wystarczy poinformować brytyjskie MSZ, że jest taki dyplomata i to wystarczy, że to mu daje status dyplomatyczny - tłumaczy siostra pana Sławomira, Renata Szpaczyńska w rozmowie z "Faktem".
Jak dodaje siostra Polaka, polskie MSZ na odpowiedź Wielkiej Brytanii bezskutecznie czeka już od soboty. Pani Renata jednocześnie informuje, że stan pana Sławomira pogorszył się. O złym stanie zdrowia Polaka poinformował kobietę szpital.
Niestety stan brata się pogorszył. Taką informację dostaliśmy ze szpitala: RS został dziś oceniony przez zespół opieki paliatywnej. Jego stan pogorszył się od wczorajszego przeglądu. Ma coraz częstsze przerwy w oddychaniu - pisze siostra Polaka.
Wydaje się, że czuje się komfortowo i nie wykazuje wzrostu drgawek mioklonicznych. Nadal otrzymuje podskórne wlewy płynów (soli fizjologicznej) i midazolamu, jak poprzednio. Zaczelismy podawac leki pomagające kontrolować łagodne wydzieliny z dróg oddechowych -napisała.
Siostry i matka pana Sławomira nie tracą nadziei, że uda się go sprowadzić do Polski zanim będzie za późno.
Wiem, że brat chciałby walczyć, chciałby mieć szansę na rehabilitację i życie. Jeżeli się uda, w Polsce będzie to możliwe. Nie ma tu takich praktyk, żeby kogoś zagładzać na śmierć, uśmiercać w ten sposób - mówi pani Renata (Fakt).
Tymczasem w poniedziałek wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł poinformował, że zwrócił się już do szpitala w Plymouth z prośbą o podłączenie do aparatury podtrzymującej życie mężczyzny.
Sąd Okręgowy w Warszawie na wniosek prokuratury wyraził zgodę na przetransportowanie Polaka do jego ojczyzny. Gdy tylko pan Sławomir wróci do Polski ma trafić do kliniki "Budzik" dla dorosłych w Olsztynie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.