Alaksandr Łukaszenka nadal będzie prezydentem Białorusi. Dyktator "zdobył" 87,6 proc. głosów w "oficjalnych wyborach prezydenckich". Ich uczciwość w znacznym stopniu jest podważana przez Unię Europejską, OBWE i społeczność międzynarodową. Większość państw świata nie uznaje sfałszowanych wyborów i władzy Łukaszenki.
Według raportu ISW, białoruski dyktator nie powinien być pewny władzy, ale nie chodzi o wewnętrzną porażkę wyborczą. Do aneksji Białorusi szykuje się Rosja. Proces ten trwa od lat. Eksperci instytutu twierdzą, że Kreml chce sformalizować stosunki z Białorusią, wciągnąć ten kraj do federacji i całkowicie zdominować władze w Mińsku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert mówi o aneksji Białorusi. Ma wątpliwości
W opinii Marcina Strzyżewskiego, autora książek o Białorusi i Rosji, a także blogera poruszającego tematy wschodnie, Łukaszenka będzie chciał utrzymać swoją pozycję.
Dyktator wychodzi z założenia, że lepiej być pierwszym w małym kraju, niż szeregowym gubernatorem jednostki terytorialnej w dużym - mówi Strzyżewski w rozmowie z "Faktem".
Ekspert dodaje, że białoruscy aparatczycy mogą mieć problem z uznaniem zwierzchności "spadochroniarzy" z Moskwy. Tłumaczy też, że synowie Łukaszenki i on sam nie będą chcieli funkcjonować pod władzą rosyjskich dygnitarzy.
Ostatecznie spodziewałbym się, że Rosja nie połknie Białorusi bez walki. Nie oszukujmy się. Równie dobrze może mieć miejsce sytuacja, w której reżim i nawet obywatele nie będą w stanie przeciwstawić się Kremlowi. Kluczowe jest to, co się dzieje w Ukrainie - tłumaczy "Faktowi" Strzyżewski.
Bloger zaznacza też, że coraz więcej krajów byłego ZSRR odwraca się od Rosji (Armenia, Azerbejdżan, Kazachstan) i Białoruś także może być na końcu tego łańcucha, jeżeli będzie to korzystne dla reżimu Łukaszenki.