Rosjanie cały czas szukają sposobu, by wciągnąć Białoruś do wojny z Ukrainą i w ten sposób utworzyć na północ od Kijowa drugi front. Dzięki niemu Moskwa chce rozproszyć Siły Zbrojne Ukrainy i odwrócić losy kampanii, która od początku nie idzie po jej myśli. Ukraiński wywiad wojskowy (HUR) ostrzega, że szykowana jest prowokacja.
I to tuż przy polskiej granicy, w białoruskiej miejscowości Przyłuki.
Jak przekazał Andrij Jusow, przedstawiciel HUR, rosyjski oraz białoruski wywiad szykuje operację wysadzenia w powietrze magazynów ropy naftowej, które zlokalizowane są w Przyłukach. Winę za zdarzenie strona białoruska ma zrzucić na Ukrainę oraz Polskę, co dałoby mocną podstawę do wysłania na front białoruskiej armii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O planowanym zamachu z wykorzystaniem drona, który miałby zrzucić ładunek wybuchowy na magazyny ropy, pisze "Kyiv Post" oraz Euromaidan, czyli ukraińskie media pilnie śledzące aktywność Rosjan w regionie. Ich zdaniem wykonano już rozpoznanie, a pomóc mieli nawet żołnierze Grupy Wagnera, którzy penetrowali latem okolicę.
Narracja płynąca z Moskwy jest prosta, by nie powiedzieć, że aż nazbyt naiwna. Oto ukraiński dron zaatakował z terenu Polski białoruski magazyn ropy naftowej, wysadził go w powietrze i odleciał w stronę polskiej granicy. Po co? Tego już nie wyjaśniono, ale z militarnego punktu widzenia taka akcja zaczepna po stronie ZSU byłaby bezsensowna.
Rosja chce wciągnąć Białoruś do wojny w Ukrainie
Prowokacja ma nastąpić ok. 2 kilometry od polskiej granicy, niedaleko przejścia granicznego w Terespolu. Rosjanie wszystko już dokładnie mają przygotowane.
Powołując się na ukraiński wywiad wojskowy (HUR) oraz ukraińskie Centrum Narodowego Oporu media zdobyły szczegóły operacji typu "false flag" (ang. fałszywa flaga), która ma ułatwić wciągnięcie Białorusi w konflikt z Ukrainą. Kraj rządzony przez Alaksandra Łukaszenkę dotąd wspierał Rosję logistycznie, ale swoich wojsk do walki nie posłał.
"Dyktatura Putina nie rezygnuje z prób wciągnięcia armii Republiki Białorusi do wojny i operacji lądowej na pełną skalę przeciwko Ukrainie" - powiedział dziennikarzom Andrij Jusow z HUR. Od razu zaprzeczył też, by Ukraina planowała podobny atak i odciął się od tego, co może wydarzyć się w najbliższym czasie w Przyłukach.
Po co Rosjanom taka prowokacja i udział Białorusi w wojnie? Dwa fronty oznaczałyby dla Kijowa wielki problem, a część sił ze wschodu trzeba by zapewne przerzucić na północ, by chronić stolicę i obwody graniczące z Białorusią. Moskwa mogłaby w ten sposób zmienić układ sił na polu walki, gdzie Ukraina napiera i wypycha wroga ze swoich ziem.