Licząca 17 mln kilometrów kwadratowych Rosja jest największym państwem świata. Ale liczba ludności (144,7 mln) plasuje ją na dopiero 9. pozycji wśród najludniejszych państw globu. I choć zamykający pierwszą dziesiątkę Meksyk (128,5 mln) jeszcze długi czas nie zagrozi jej pozycji, to liczby są bezwzględne: Rosja się wyludnia.
Wystarczy sięgnąć do danych. Od końca lat 80. XX wieku liczba ludności Rosji stopniowo maleje. Przejściowy wzrost w okresie mniej więcej 2003-2016 się nie utrzymał. Od połowy minionej dekady tendencja znowu jest spadkowa.
Dane te nie są optymistyczne dla Rosjan. W szczytowym momencie, w 1992 r., liczba ludności w kraju wynosiła 148 mln. Z niewielkim wahnięciem w okresie 2013-2015 w Rosji zgony dominują nad urodzeniami. Szczególnie dotkliwe były pod tym względem ostatnie trzy lata, kiedy cały świat pustoszyła pandemia COVID-19.
W roku 2019 - według oficjalnych danych Rosstatu, czyli krajowej agencji odpowiedzialnej za badania statystyczne - narodzin w Rosji było 1,48 mln. Zgonów zaś 1,79 mln. Rok później liczba zgonów skoczyła do 2,1 mln, a narodzin - spadła do 1,36 mln. W roku ubiegłym zgonów w Rosji było już 2,44 mln. Narodzin z kolei zaledwie 1,39 mln. Daje to potężną różnicę ponad milion zgonów wobec narodzin. Te liczby muszą dawać rosyjskim władzom do myślenia.
Od roku 2000 w Rosji zmarło 9,93 mln ludzi. To jakby w przeciągu dwóch dekad z mapy kraju zniknęły dwa miasta wielkości Petersburga.
Trudno też oczekiwać, by mijający rok był dla Rosji lepszy pod tym względem. Wojna z Ukrainą i straty wojenne, sankcje, słabnąca gospodarka - wszystko to sprawia, że Rosja nie jest miejscem wymarzonym do życia i zakładania rodziny.
Demografia - największy wróg Rosji
O tym, jak poważny jest ten problem, mówi w rozmowie z o2.pl prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Analityczka ds. polityki wewnętrznej i zewnętrznej tego kraju wprost nazywa demografię "największym wrogiem Rosji i Rosjan".
Rosjan w Rosji ubywa niczym metaforycznego cukru w cukrze. Zmniejsza się odsetek rdzennej ludności słowiańskiej na rzecz ludności muzułmańskiej. I są to statystyki bardzo niepokojące, biorąc pod uwagę nastroje antyimigranckie panujące w Rosji. A te są – przy stałym napływie ludności z Kaukazu i Azji Centralnej – coraz wyższe - tłumaczy prof. Legucka.
Badaczka wyjaśnia, że 2017 r. aż 58 proc. Rosjan było przeciwnych napływowi imigrantów. Już dwa lata później odsetek ten wzrósł znacząco - do 72 proc. Gros tej niechęci koncentruje się na imigrantach zarobkowych, a ci pochodzą głównie z dawnych republik radzieckich – z Kirgistanu, Kazachstanu, Tadżykistanu. Do tego dochodzi napływ ludności z północnego Kaukazu, do której Rosjanie odnoszą się z wielką niechęcią. Traktują ich z góry i jako zagrożenie dla ludności słowiańskiej. Do dziś chętnie określają mieszkańców Kaukazu pogardliwym określeniem "cziornyje", czyli po prostu "czarni".
Sytuacja zaczyna się powoli zaostrzać, dochodzi do konfliktów. Przykładem tego może być tragedia sprzed tygodnia, gdy na poligonie dla mobilizowanych w Biełgorodzie doszło do strzelaniny po tym, jak rosyjski dowódca wojskowy obraził Allaha przy żołnierzach z Tadżykistanu. Zginęło kilkanaście osób.
W internecie łatwo też znaleźć film, na którym nietrzeźwy młody wojskowy z Rosji przekonywał, że chce "zabijać Kazachów". Tyle że film nagrywali właśnie żołnierze pochodzenia kazachskiego. Jeden z nich silnym kopnięciem w twarz dobitnie pokazał Rosjaninowi, jakie ma zdanie na ten temat. Szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksandr Bortnikow sugerował, że migranci zarobkowi stanowią trzon radykalnych grup terrorystycznych w Rosji.
Tu dochodzimy, jak przekonuje analityczka, do paradoksu. Napływ migrantów to jeden z powodów, dla których Władimir Putin miał tak wysokie poparcie w kwestii wojny w Ukrainie. Rosjanie traktowali Ukraińców jak "swoich" – ludzi z jednej cywilizacji, jednego kręgu kulturowego, tylko żyjących w innych krajach. Stąd właśnie biorą się zbrodnicze porwania, wywózki dzieci z terenu Ukrainy, a następnie przyśpieszone adopcje – to dramatyczna próba zażegnania kryzysu demograficznego, którą Legucka nazywa "iście stalinowską machinacją" i znanym z czasów ZSRR procesem mieszania narodowości.
Trzeba również pamiętać, że tylko do krajów Unii Europejskiej po wybuchu wojny z Ukrainą wyjechało z Rosji 1,4 mln ludzi. To ogromna liczba. Tym bardziej że dotyczy głównie co najmniej nieźle wykształconych i nieźle sytuowanych Rosjan z klasy średniej. To największa emigracja w Rosji od czasów rewolucji październikowej.
Migracja wyłącznie ekonomiczna
Migracja do Rosji odbywa się głównie z powodów zarobkowych. Największy udział w niej mają obywatele dawnych azjatyckich republik radzieckich: Tadżykistanu, Uzbekistanu i Kirgistanu. Według raportu Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej i Administracji Publicznej w maju br. w Rosji przebywało około 6 mln migrantów. Głównie z trzech wymienionych wyżej republik. Na czwartym miejscu uplasował się Kazachstan. Nawet jednak ta migracja zaczyna w Rosji spadać.
Prof. Legucka mówi, że duży wpływ na tę kwestię miała epidemia koronawirusa, wojna i pogarszająca się sytuacja ekonomiczna Rosji. Rok 2022 to pierwszy od lat rok, w którym migracja zarobkowa niemal całkowicie zastopowała. Składają się na to zachodnie sankcje, pandemia i zła sytuacja gospodarki Rosji. W tym roku imigrantów zarobkowych niemal nie było.
Ludzie, którzy pracowali w minionych latach np. w rosyjskim rolnictwie, uznali, że zostaną w domach i zobaczą, jak rozwinie się sytuacja. Do wyjazdu do Rosji zmusiłoby ich tylko nagłe i bardzo drastyczne pogorszenie sytuacji ekonomicznej w ich krajach. Jeśli jednak sytuacja miałaby się zmienić, to w wypadku Rosji trudno doszukiwać się optymistycznych sygnałów, jeśli idzie o gospodarkę.
Żeńska Republika Ludowa
Wreszcie ostatnia kwestia. W bieżącym roku nie dość, że nie było migrantów i pracowników, to jeszcze z powodu wojny w Ukrainie i mobilizacji ubyło ok. 700 tys. mężczyzn. Dlatego rosyjski rynek pracy to dziś pustynia.
Legucka prześmiewczo dodaje, że niedługo Rosja stanie się "żeńską republiką ludową" – na rynku pracy zostaną niemal wyłącznie kobiety. Obala także mit o zalewie Rosji przez Chińczyków. Ci migrują - jej zdaniem - raczej do krajów Azji Centralnej, gdzie budują swoje biznesy. Rosję eksploatują przede wszystkim ekonomicznie, biznesowo.
Rosja coraz bardziej zapada się więc pod własnym ciężarem. W 2021 roku jej liczba ludności wynosiła 144,7 mln ludzi. Prognozy ONZ przewidywały, że do 2037 r. liczba ta skurczy się do 138 mln. Ale może to nastąpić szybciej, biorąc pod uwagę wojnę, zapaść demograficzną i migrację z kraju.
Rosja jest nierównomiernie zaludniona i za chwilę może zmagać się z katastrofą demograficzną. Do tego pogrążona jest w przedłużającej się i wyniszczającej wojnie. Zapóźnienie przemysłowe, przestępczość, legendarna korupcja i rozwarstwienie społeczne też nie poprawiają sytuacji, nawet pomimo socjalnych transferów władz. W dłuższej perspektywie brzmi to jak gotowy przepis na katastrofę.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.