Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Władimir Putin niespecjalnie ukrywa swoje imperialistyczne zapędy. Rosyjskie służby systematycznie podejmują próby zdestabilizowania sytuacji w sąsiednich krajach poprzez działania hybrydowe. Zarówno sam Putin, jak i podlegli mu propagandyści, regularnie grożą sąsiadom Federacji Rosyjskiej. Jedna z ostatnich wypowiedzi adresowana była do Estonii.
Potężny rząd estoński zapowiedział budowę kolejnej linii Mannerheima na granicy z Rosją. Plan budowy 600 bunkrów, ogrodzeń z drutu i obiektów przeciwpancernych. Nie wiem, ile pieniędzy wydadzą, ale chcę ich zapewnić, że jeden Topol-M [międzykontynentalny pocisk balistyczny] wystarczy, aby utworzyć strefę sanitarną, jeśli tylko NATO odważy się rozpocząć agresję na Rosję na dużą skalę — mówi rosyjski propagandysta na nagraniu udostępnionym przez Antona Gerashchenko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Propagandysta zapewnił, że "rosyjska armia nie wejdzie do Estonii", dodając po chwili, że estoński rząd powinien jednak "znać perspektywy". - Nie pozwólmy im nas drażnić — dodaje na zakończenie swojej wypowiedzi.
Czy Estonia ma powody do obaw?
Estonia po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainie regularnie stara się wzmacniać swoje siły zbrojne. Pułkownik Mati Tikerpuu, szef jednej z dwóch estońskich brygad wojskowych, powiedział w rozmowie z dziennikarzami "El Pais", że jego kraj mógłby się bronić przez kilka tygodni, czekając na wsparcie sojuszników z NATO.
Estonia regularnie zwiększa wydatki na wojsko. Podpisała też porozumienie z Litwą i Łotwą, które zakłada utworzenie tzw. bałtyckiej linii obrony. Tylko sam estoński rząd planuje wybudować w jej ramach 600 bunkrów wzdłuż granicy z Rosją.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.