Według oficjalnych danych, które podają codziennie ukraińskie siły zbrojne, w listopadzie oraz grudniu Rosjanie tracili na froncie około 1000 ludzi dziennie. Codziennie. Tak źle nie było od początku wojny i jest to spektakularne tempo strat. Rosja straciła już ponad 360 tysięcy żołnierzy, a perspektywy nie są wcale dobre.
Zdaniem analityka Stevena Kopitsa, jeśli nadal ginąć będzie tylu żołnierzy Władimira Putina, dojdzie do przełomu w samej Rosji. Trwająca już niemal dwa lata wojna może zakończyć się nawet w tym roku, jeśli Rosjanom skończy się cierpliwość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Steven Kopits, pochodzący z Węgier amerykański analityk z Princeton Policy Blog, przytacza argumenty na poparcie swojej tezy. Jeśli wierzyć danym dotyczącym strat na froncie, wojna ukraińsko-rosyjska już dziś jest jednym z najbardziej krwawych konfliktów w historii Rosji. Moskwa straciła ponad 360 tysięcy ludzi.
Więcej zginęło tylko na frontach I oraz II wojny światowej oraz podczas trzeciej wojny krymskiej (1853-1856). Imperium rosyjskie straciło wówczas 450 tysięcy żołnierzy, co mocno odbiło się na całym społeczeństwie. Wojna w Ukrainie może wkrótce zdystansować i ten konflikt, przy obecnym tempie strat stanie się to już wiosną.
Kopits uważa, że tak ogromne straty ludzkie w końcu odbiją się na sytuacji społecznej w Rosji. Ogromne straty agresora to wyróżnik konfliktu na obecnym etapie, a to bardzo ważny czynnik. W Rosji i innych regionach kraju nie są to tylko liczby, a ludzkie dramaty i obawy o to, czy armia nie zechce sięgnąć po kolejnych rekrutów. A to budzi wielki opór.
Śmierć żołnierzy w walce jest "kluczowym czynnikiem" decydującym o gotowości społeczeństwa do kontynuowania konfliktu. Władimir Putin tego nie docenia, tak samo jak carskie władze czyniły to podczas I wojny światowej. Wówczas nikt nie spodziewał się zmian, które zakończyła rewolucja bolszewicka i brutalne obalenie cara.
I tym razem może być podobnie, choć nie obędzie się bez walki Ukraińców, a także mocnego wsparcia z USA oraz Europy. Ta wojna to wciąż "poważny konflikt europejski wymagający dużej determinacji i zaangażowania" - pisze Steven Kopits na łamach "Kyiv Post".
Czy ludzie w końcu zbuntują się przeciw decyzjom Władimira Putina? Badania już pokazują, że mają dość wojny i śmierci swoich żołnierzy. Do tego Kopits uważa, że maleje tolerancja społeczna dla konfliktu, a do tego Rosjanie nie czują się zagrożeni. To nie jest wojna, która może zagrozić przyszłości kraju i jego bytowi. A to ważne.
"Piętą achillesową Rosji jest właśnie niska stawka konfliktu" - oceniają fachowcy i przypominają, że Moskwa może zakończyć walki z dnia na dzień. "Petersburg nie jest oblężony, nikt nie splądrował Moskwy, nie toczy się w Rosji walka na śmierć i życie" - argumentuje Kopits. Jak więc Putin ma wyjaśnić ludziom śmierć 360 tysięcy rodaków?
Przy obecnym tempie straty rosyjskie do końca 2024 roku sięgną 650 000 poległych. W roku 2025 będzie to już milion zabitych w walce.