Koleje Ukraińskie (UZ) to niesamowicie ważna część wojny. Gdyby nie one, większość ludzi, która zdecydowała się zostać w kraju, byłaby zupełnie odcięta od żywności czy podstawowych produktów higieny.
Podobnie byłoby z transportem i ucieczką do innych krajów. Przedsiębiorstwo twierdzi, że od początku wojny przetransportowało ponad 2,1 miliona osób.
Rozkład jazdy jest opracowywany z dnia na dzień, tak by jak najbardziej przystosować się do zmieniających się warunków. Prezes Ołeksandr Kamiszyn ustala kolejne składy, które dotrą do najbardziej zagrożonych miejsc — m.in. Kijowa i Charkowa, jak podaje portal "NaKolei.pl".
Polski pociąg decyzyjnym centrum
Mimo tego, że rząd chciał, by centrum dowodzenia kolejami znajdowało się w jednym z bunkrów, szefostwo UZ uznało, że lepiej będzie, gdy takim miejscem będzie mobilny punkt na torach.
Okazuje się, że mobilne centrum dowodzenia UZ znajduje się w polskim pociągu spalinowym Pesa 610M. Taki pojazd jest jedyny w swoim rodzaju, wyprodukowany i dotarczony w 2004 r. tylko w jednym egzemplarzu dla Ukrainy przez Pesę Bydgoszcz.
Załoga składu dysponuje antenami internetowymi Starlink, które otrzymali od Elona Muska. W środku są też karabiny i kamizelki kuloodporne. Z tych pierwszych jednak korzystają rzadko.
Rosjanie chcą dorwać polski pociąg?
Wszystko dlatego, że, zdaniem Kamiszyna, polski pociąg jest na celowniku Rosjan.
Satelity mogą ułatwić wrogowi określenie naszej lokalizacji - mówi załoga, jak podaje "Noizz".
Póki co im się to nie udało. Pytanie tylko, na jak długo. Skutki przejęcia centrum dowodzenia kolei mogą być bowiem opłakane...