Ludmyła Skakałowa pracuje jako sanitariusza od 27 lat. Mimo olbrzymiego niebezpieczeństwa, kobieta nie zrezygnowała z niesienia pomocy potrzebującym także wtedy, gdy Rosjanie zajęli jej rodzinną Buczę. Dniami i nocami ratowała życie ofiarom rosyjskiego okrucieństwa.
Wspomnienia sanitariuszki z Buczy
Kiedy w Buczy dochodziło do ciągłych ataków, a cywile byli masowo mordowani przez ludzi Putina, w miejscowym szpitalu utworzono kwaterę pomocy humanitarnej. W piwnicach budynku mieszkańcy ukrywali się przed nieustającymi ostrzałami rosyjskich wojsk.
Wraz ze Skakałową w szpitalu działało jeszcze kilku ratowników. Ich praca była utrudniona, ponieważ większa część placówki została zniszczona. Medycy nie mieli dostępu do ważnego sprzętu medycznego, byli zmuszeni radzić sobie bez niego.
Nie to jednak było największym problemem. Teraz kiedy Ukrainka jest już bezpieczna, postanowiła opowiedzieć o dramacie, jakiego była świadkiem. Kobieta musiała ukrywać przed okupantami swój zawód, ponieważ Rosjanie nie oszczędzali nawet sanitariuszy.
Wykonywali "pseudorozkazy"
W rozmowie z portalem 24tv.ua Skakałowa wyznała, że w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji żołnierze Putina wzywali ratowników medycznych. Były to jednak fałszywe wezwania. Według relacji kobiety, adresem, pod który wzywano medyków mieli czekać rosyjscy snajperzy.
Rosjanie celowo dążyli do zabijania pracowników medycznych - wyznała kobieta w rozmowie z ukraińskim portalem.
Rzeź w Buczy
Przypomnijmy, żer rosyjskie siły wkroczyły do miasta Bucza 27 lutego, czyniąc je jednym z pierwszych okupowanych przez siebie ukraińskich terenów. Rosjanie opuścili miejscowość dopiero 29 marca, w obliczu ukraińskiej kontrofensywy. Kiedy najeźdźcy się wycofali, na jaw wyszły ich okrutne zbrodnie. W Buczy odkryto zbiorowe groby cywili. Wiele śladów wskazuje, że dokonano ich egzekucji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.