15 grudnia w Cieśninie Kerczeńskiej doszło do poważnej awarii dwóch rosyjskich tankowców, Wołgonieft 212 i Wołgonieft 239, które transportowały około 9 tys. ton mazutu (ciężkiego oleju opałowego, niebezpiecznego dla środowiska naturalnego). W wyniku sztormu Wołgonieft 212 złamał się na pół i zatonął, a Wołgonieft 239 osiadł na mieliźnie.
Rosyjskie władze podają, że 40 proc. ładunku tankowców wyciekło do morza, jednak organizacje pozarządowe sugerują, że rzeczywista skala wycieku może być znacznie większa. Minister zasobów naturalnych i ochrony środowiska, Aleksandr Kozłow, potwierdził, że w wyniku wycieku "nawet 200 tys. ton gruntu mogło zostać skażone".
Według oficjalnych danych w wyniku pęknięcia Wołgonieftu 212 zginęła jedna osoba, a 11 zostało hospitalizowanych. Z kolei załoga Wołgonieftu 239 została bezpiecznie ewakuowana. Władze wszczęły postępowania karne dotyczące naruszenia zasad bezpieczeństwa i eksploatacji środków transportu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Morze Bałtyckie również zagrożone?
Wołgonieft 212 i Wołgonieft 239 to jednostki zbudowane pod koniec lat 60. i na początku lat 70. XX wieku, a zatem oba tankowce były mocno wysłużone. Ich wiek i stan techniczny budzą obawy o bezpieczeństwo eksploatacji.
Czytaj także: Fala prób podpaleń w Rosji. Celem banki i urzędy
Ukraiński oddział Greenpeace ostrzega, że podobne katastrofy mogą wystąpić na Morzu Bałtyckim, gdzie tankowce typu Wołgonieft są częścią tzw. "floty cieni". Flota ta, według Greenpeace, omija sankcje, sprzedając nielegalnie rosyjskie surowce. Kraje UE działają wspólnie, aby zapobiec potencjalnym katastrofom, wprowadzając kontrole i nowe sankcje wobec rosyjskiej "floty cienia".
Wcześniej gubernator obwodu krasnodarskiego Weniamin Kondratjew poinformował, że usunięcie skutków katastrofy ekologicznej zajmie około miesiąca. Wolontariusze robią, co mogą, żeby ratować poszkodowane ptaki i zwierzęta morskie.