Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Rosjanie mają wielki kłopot z Grupą Wagnera. Najemnicy to z jednej strony świetna i skuteczna jednostka, która zasłużyła się w Donbasie, na Krymie, w Afryce oraz Syrii. Ale z drugiej strony ogromne zagrożenie wewnętrzne, bo przecież PMC Wagner na rozkaz Jewgienija Prigożyna maszerował w czerwcu na Moskwę podczas nieudanego puczu.
W rosyjskiej telewizji państwowej pojawił się więc pomysł, jak na nowo wykorzystać doświadczenie i wartość najemników. Karty w programie Olgi Skabejewej, wiernej lwicy Putina oraz propagandystki Kremla, odkrył były pułkownik Konstantin Siwkow. Jego zdaniem PMC Wagner powinien się znaleźć w strukturach regularnej armii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Propagandysta Siwkow zachwycał się dokonaniami wagnerowców oraz ich siłą militarną. "Grupa Wagnera jest nam potrzebna. Ich doświadczenie bojowe, ich możliwości to dla nas coś cennego. To jest czyste złoto" - przekonywał rozmówców. I stwierdził, że można i trzeba je wykorzystać na rzecz Federacji Rosyjskiej.
Takie jednostki to świetne narzędzie na współczesnym polu walki. Potrzebujemy ich - przekonują propagandyści kremlowscy.
Jest jedno, szczególne ale. Grupa Wagnera miałaby nadal służyć Moskwie, ale tylko poza granicami Federacji Rosyjskiej. Nie na jej terenie, bo to niesie za sobą "problemy natury prawnej" - przekonywał Siwkow. Wszyscy jednak domyślają się, że taka decyzja podszyta jest strachem o to, czy wagnerowcy znów nie zbuntują się przeciw władzom na Kremlu.
Dla bezpieczeństwa - Władimira Putina i jego świty - mają więc pozostać z dala od Rosji. W Afryce, na Bliskim Wschodzie i wszędzie tam, gdzie Rosjanie zechcą wzniecić ferment. Konstantin Siwcow bez ogródek mówił o tym, że to Grupa Wagnera dokonała przewrotu rok temu na ziemiach należących do Ukrainy. Tak samo zresztą, jak w 2014 roku.
Medialny ekspert i żołnierz Kremla zwrócił uwagę na jeszcze jeden czynnik, czyli dowództwo PMC Wagner. Jego zdaniem nie ma w nim przyszłości dla Dmitrija Prigożyna, którego po nieudanym puczu okrzyknięto zdrajcą i którego Władimir Putin nadal się boi. Ale musi się z nim liczyć, bo kontyngent jest mu wierny i posłuszny.
Generałem powinien zostać Utkin. Nie Prigożyn, ale właśnie Utkin - argumentował Konstantin Siwkow.
Grupa Wagnera nie powinna więc być dowodzona przez Jewgienija Prigożyna, ale przez Dmitrija Utkina ps. "Wagner". To on jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi oligarchy i on dla niego kierował przez lata oddziałem. Od jego zamiłowania do muzyki Richarda Wagnera wzięła się nazwa jednostki. Utkin to także neonazista, propagator Hitlera i zbrodniarz wojenny.
Wydaje się, że postać idealna dla nowej roli w historii Rosji, prawda?