We wtorek rano ukraińskie władze poinformowały o wybuchu na zaporze elektrowni wodnej w Nowej Kachowce. Armia rosyjska wysadziła tamę, przyczyniając się do zniszczenia hydroelektrowni oraz zalania okolicznych miast i wsi. Fala powodziowa sprawiła, że pod wodną znalazło się ponad 1300 budynków mieszkalnych.
Jak się okazuje, w Rosji cała sytuacja została przyjęta z radością oraz dumą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I szybko pojawiły się głosy, by w ten sposób rzucić Ukrainę na kolana. Taki pomysł padł w programie "60 minut" w państwowej telewizji. Goście magazynu z radością opowiadają o żywiole, z którym muszą się zmagać Ukraińcy i idą nawet w swoich chorych dywagacjach krok dalej. Mają kompletnie szalony pomysł.
"Może powinniśmy przyjrzeć się bliżej kijowskiej elektrowni wodnej? Jest tam piękny zbiornik wodny..." - zasugerował generał Jewgienij Burzyński.
Emerytowany rosyjski oficer, który dziś jest wykładowcą na jednej z moskiewskich uczelni, zwrócił uwagę na to, że żywioł mógłby być sprzymierzeńcem Rosjan w wojnie. A zalanie Kijowa po wysadzeniu w powietrze hydroelektrowni w Wyszhorodzie z pewnością pomogłoby Federacji Rosyjskiej w prowadzeniu wojny.
Taka narracja to nie tylko dowód na to, że na Kremlu nie liczą się z katastrofą, jaką może wywołać uszkodzenie kolejnego zbiornika na Dnieprze. Oznacza też, że Rosjanie obawiają się sytuacji na froncie i szukają wszelkich metod, by zatrzymać Ukraińców. Ci ruszyli ze swoich pozycji i rozpoczęli już zapowiadaną kontrofensywę.
Hydroelektrownia "Kijów" to elektrownia przepływowa zbudowana na rzece Dniepr w Wyszhorodzie na Ukrainie jeszcze w latach 50. Zapora o długości 288 metrów tworzy Zbiornik Kijowski, wytwarza energię elektryczną i jest ośrodkiem żeglugi. Ośrodek powiązany jest ze śluzą i zaporą na Dnieprze.
W propagandowym programie generał Jewgienij Burzyński - ten sam, który groził niedawno zagładą Wielkiej Brytanii - zasugerował też, żeby zaatakować region charkowski i zemścić się na Ukrainie za to, że uderzyła w okolicach Biełgorodu. Jak mówił oficer, "Rosja atakuje tylko cele wojskowe na terenie wroga", a ten uderzył również w cywilów.
Ciężko odnieść się z dystansem do tez i słów, które pojawiają się w programach przygotowanych przez kremlowską propagandę. Wydaje się, że kolejne szalone pomysły i brednie, które się tam pojawiają, to tylko kwestia czasu. "Dziennikarze" i ich goście zrobią wszystko, by uzasadnić agresję wojsk Władimira Putina.
Nawet, jeśli rzeczywistość jest zupełnie inna od słów, które padają w programie.