Kolejna przechwycona rozmowa rosyjskiego żołnierza zaczyna się zaskakująco. W przeciwieństwie do większości rosyjskiego społeczeństwa, które wierzy w propagandę wojenną, matka młodego mężczyzny wie, co się dzieje w Ukrainie. Kiedy syn poprawia ją w rozmowie, że nie bierze udziału w wojnie, tylko w "operacji specjalnej", kobieta nie kryje złości.
Jasne, " to nie wojna", wszystko k**** zbombardowali, wszystko zniszczyli. Dzieci zabite, dorośli zabici. Ale "to nie wojna". To co to jest w taki razie? – zapytała syna.
Cóż, mamy operację specjalną – brzmiała odpowiedź.
Cóż, macie operację specjalną, ale ilu ludzi zginęło? Ilu ludzi zginęło, ilu żołnierzy zginęło? "Operacja specjalna"! Do cholery, wszystko zbombardowane! – mówiła Rosjanka.
Żołnierz wyznał wtedy matce, że w armii nazywają ich pozycję czyśćcem. Ukraińskie służby napisały, że chodzi o wieś Czernobajewka w pobliżu Chersonia. – Nasz punkt obrony to jedna wielka d***. Jest pod ciągłym ostrzałem. Ludzie boją się do nas przyjeżdżać – tłumaczył matce Rosjanin.
Nie mamy czym walczyć. Nie mamy pojazdów, nie mamy nic ciężkiego. Przyjechaliśmy tutaj, do bazy w Chersoniu, a tu ch**, cmentarz helikopterów. To jest nasza armia: wszystko w linii, wszystko równo jak od linijki, helikoptery ustawione w jednym rzędzie i równo pokryte cholernymi pociskami – mówił sfrustrowany żołnierz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.