Ukraiński snajper o pseudonimie "Did" podzielił się swoimi wrażeniami z frontu w rozmowie z telewizją TSN. Opowiedział o tym, jak w jego odczuciu wypadła kontrofensywa, którą Siły Zbrojne Ukrainy rozpoczęły w czerwcu i jak może wyglądać zima na polu walki. Najbliższe miesiące nie będą zbyt łatwe dla Ukrainy.
Członek jednostki specjalnej i snajper tejże przyznał, że działania ZSU utknęły w martwym punkcie, a Rosjanie zatrzymali natarcie. Co więcej, sami zaczęli atakować w różnych rejonach, szukając przełamania i sukcesu na polu walki. "Did" uważa, że to efekt złych decyzji dowódców i źle dobranej taktyki do realiów frontu.
Ukraina walczy z Rosją bardzo dzielnie, ale tej wojny wciąż może nie wygrać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jego mocne i szczere słowa mogą się wielu nie spodobać, ale snajper twardo stąpa po ziemi i ocenia brutalnie sytuację na polu walki. Jak przyznał, w ostatnich miesiącach coraz bardziej widoczny staje się brak skuteczności w atakach prowadzonych przez Siły Zbrojne Ukrainy. Rosjanie bronią się twardo, Ukraińcy nie mają na to pomysłu.
A jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że sukcesy na Zaporożu sprawią, że ZSU szybko przebije rosyjską defensywę, dotrze do Morza Azowskiego i pokona na południu Rosjan. Nic takiego się nie stało. Okupanci tkwią na silnie umocnionej linii Surowikina.
- Nigdy nie wygramy tej wojny, jeśli będziemy postępować jak oni - ocenił ukraiński żołnierz i przypomniał, że wrogów jest więcej i choć ponoszą straty, nie rezygnują. Do tego mają dużo więcej wyposażenia, choć gorszego niż ukraińskie. Ale przewaga liczebna robi swoje. A Rosja wciąż dosyła sprzętu i ludzi, bez przerwy.
Jak przyznał "Did", armia rosyjska popełnia błędy, ale też uczy się na nich i stara się robić wszystko lepiej. Ukraińcy z kolei od błędów wolni nie są, być może to efekt zmęczenia wojną i jej realiami. Dowodzenie to nie jest jedyna bolączka ZSU. Inna sprawa to sprzęt i to, czym dziś dysponują Ukraińcy na froncie.
Pamiętam, jak na początku wojny nasza grupa walczyła na równych zasadach z kompanią Rosjan, a to jest 100-120 osób. Wyszliśmy bez zadrapania - mówił o swoim kilkunastoosobowym zespole.
Konflikt Ukrainy z Rosją "zamrożony"? To nadal możliwe
W Ukrainie boją się, że Zachód ograniczy wsparcie dla Kijowa i będzie namawiał władze do negocjacji z Rosją. Czas zadziała na korzyść Moskwy, która przygotuje się do walki. Ukraina też może wykorzystać zawieszenie broni, ale musi wówczas dostać poważne wsparcie militarne z USA oraz Europy. Przede wszystkim sprzętowe.
Tak, by móc udanie nacierać na wroga i wygnać go z kraju. Inaczej ciężko będzie przerwać umocnienia, które Rosjanie wybudowali i które jeszcze na pewno poprawią.
Nie możemy wrócić do granic z 1991 roku z tym, co mamy teraz. Ludzie muszą to zrozumieć, czym im się to podoba, czy nie - mocno podsumował.
Ukrainie brakuje bardzo samolotów i w ogóle lotnictwa. Do tego potrzebne są czołgi, ciężkie pojazdy i amunicja. Zachód obiecuje, a potem wysyła mniej, niż było ustalone. To ma wpływ na walki i stan ukraińskiej armii. Chętnych do walki z Rosją nie brakuje, ale muszą być przygotowani. Inaczej pat będzie trwał, a skorzysta na nim Moskwa.