Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Rosjanie wierzą w to, co mówi się w państwowej telewizji i w przekaz, który od lat kontrolują spece na Kremlu. A ci dbają o odpowiednią linię informacyjną i podawanie "prawdy" zgodnej z wolą Władimira Putina oraz jego zauszników. Krok po kroku propagandyści tłumaczą więc ludziom rzeczywistość, wyszukując wrogów i problemy.
W ostatnim czasie nasilenie bredni rośnie i śmiało możemy napisać, że takich głupot w kwestii wojny w Ukrainie dawno nie było nawet w rosyjskiej telewizji. O analizę sytuacji i wskazanie przyczyn konfliktu pokusił się deputowany do Dumy, Aleksiej Żurawlew. Wyjątkowo agresywny, zaczepny i kłamliwy jegomość, którego słowa trudno w ogóle pojąć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żurawlew tłumaczył zebranym oraz prowadzącej program Oldze Skabejewej przyczyny rozpoczęcia "specjalnej operacji wojskowej", czyli mówiąc normalnym językiem, militarnej inwazji Rosji na Ukrainę. Jego zdaniem konflikt był nieunikniony, a Rosja zadała pierwszy cios, uprzedzając plany NATO. Jego zdaniem Sojusz tylko czekał, by zaatakować.
Gdybyśmy nie rozpoczęli specjalnej operacji wojskowej, to oni uderzyliby z zaskoczenia. Przygotowywali się do tego" - oskarżał NATO rosyjski polityk.
Zdaniem deputowanego, plany przyjęcia Ukrainy do NATO powstały tylko po to, by uzasadnić rozpoczęcie wojny z Rosją i zadać jej dotkliwe straty. Jak przyznał, spodziewa się ogłoszenia Donbasu i Krymu terenami pod kontrolą Sojuszu, co pozwoliłoby mu bezkarnie zaatakować Rosję. A co z deklaracjami NATO o nieagresji względem Rosji? O tym Aleksiej Żurawlew nie wspomniał...
Deputowany mówił za to o agresywnej postawie krajów Zachodu oraz o tym, że NATO zaoferuje Rosji "izraelski model pokoju". Czyli taki, gdy cały czas toczą się walki oraz istnieje napięcie między skonfliktowanymi stronami. Takie deklaracje to Himalaje obłudy i prawdziwe ideologiczne szaleństwo, zważywszy na postawę Rosjan i decyzje Władimira Putina.
Wyśmiewał też szczyt NATO w Wilnie i nawet ucieszył się, że "Joe Biden tym razem nie spadł ze schodów", jak to miało miejsce podczas wizyty w Kijowie. Żurawlew naśmiewał się też z prezydenta Łotwy Edgarsa Rinkēvičsa, nazywając go gejem i obrażając przy tym LGBT. O działaniach Rosjan na froncie, zbrodniach wojennych i "ruskim mirze" nie wspomniał.
Ta propagandowa schizofrenia, jak słusznie nazwał słowa Rosjan Anton Heraszczenko z Ukrainy, pokazuje jedno ważne zjawisko. Media w Rosji starają się przedstawić nieudaną wojnę w Ukrainie jako zagrożenie dla kraju i przedstawiać go w poczuciu strachu i zagrożenia z Zachodu. W ten sposób można uzasadniać porażki na froncie, śmierć żołnierzy i złe decyzje.
Czyżby propagandyści z Kremla szykowali społeczeństwo na klęskę w Ukrainie?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.