Międzykontynentalny pocisk balistyczny został wystrzelony podczas czwartkowego ostrzału Ukrainy (22 listopada). Władimir Putin poinformował, że to hipersoniczny pociskiem średniego zasięgu Oresznik — nowa produkcja rosyjskiej armii.
Czytaj także: Mocne słowa gen. Skrzypczaka. "Wystarczy na 10 dni"
Były minister bezpieczeństwa nuklearnego Ukrainy Jurij Kostenko wyjaśnił, że pocisk ten jest zdolny do przenoszenia głowic jądrowych i 1500 kg materiałów wybuchowych. Zasięg rakiety to 6 tys. km.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak był spodziewaną odpowiedzią na użycie przez Ukrainę zachodnich rakiet ATACMS i Storm Shadow. Mimo to, gen. Mieczysław Bieniek uważa, że atak pokazuje, jak zdesperowany jest Kreml.
Ze strony Rosji to był akt desperacji - mówi w rozmowie z "Faktem" gen. Bieniek.
Ogromne możliwości wystrzelonego pocisku. Dlaczego nie udało się go zestrzelić?
Problemem może być wykrywanie i zestrzeliwanie tego typu pocisków. Gen. Bieniek wskazuje, że rakiety wystrzeliwane są w stratosferę. Poruszają się też z ogromną prędkością.
Może przenosić aż 1,5 tony materiałów wybuchowych, waży trzy razy tyle, co Iskandery. Widocznie systemy przeciwlotnicze, którymi dysponuje Ukraina, nie były w stanie tego wykryć i zniszczyć. Przygotowanie i wystrzelenie rakiety balistycznej jest monitorowane przez satelity rozpoznawcze w przestrzeni kosmicznej, ale trzeba mieć jeszcze odpowiedni efektor, czyli coś, co zwalczy tę rakietę. A tego Ukraina najwidoczniej nie ma. Albo jeśli ma, to było nieskuteczne, żeby strącić pocisk - tłumaczy gen. Bieniek w rozmowie z "Faktem".
Wojskowy zauważył, że możliwościami technologicznymi do wykrywania i zestrzeliwania pocisków balistycznych dysponuje NATO.