27-letni Nikita Czibryn twierdzi, że spędził ponad cztery miesiące w Ukrainie, w szeregach 64. Samodzielnej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych. Jednostka ta oskarżana jest o popełnienie zbrodni wojennych w obwodzie kijowskim w marcu.
Rosjanin prosi o azyl
We wtorek 15 listopada Czibryn wylądował na lotnisku w Madrycie, gdzie zabrano go do centrum imigracyjnego. Stamtąd w środę wieczorem Rosjanin udzielił wywiadu telefonicznego dla "The Guardian". W rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że nie brał udziału w zbrodniach wojennych swojej jednostki. Oznajmił, że "ani razu" nie oddał strzału podczas pobytu na froncie.
W stolicy Hiszpanii 27-latek złożył wniosek o ochronę międzynarodową i azyl polityczny. Wyraził też chęć opowiedzenia o swoich doświadczeniach w Ukrainie przez międzynarodowym sądem. - Nie mam nic do ukrycia - powiedział w rozmowie z brytyjskim dziennikiem.
To wojna kryminalna, którą rozpoczęła Rosja. Chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby to się skończyło - dodał Rosjanin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanin miał zostać ukarany za sprzeciwianie się wojnie
Czibryn wyjaśnił, że zdecydował się uciec z Rosji po dezercji ze swojej jednostki w Ukrainie w czerwcu. O swoim sprzeciwie wobec wojny miał powiedzieć dowódcom już 24 lutego, pierwszego dnia inwazji. W konsekwencji miał zostać odsunięty ze stanowiska mechanika wojskowego i oddelegowany do pracy fizycznej.
Grozili mi więzieniem. W końcu moi dowódcy postanowili wykorzystać mnie jako sprzątacza i ładowacza. Zostałem umieszczony z dala od pola bitwy - powiedział o swoim czasie w Ukrainie.
"Wszyscy zostaliśmy oszukani"
Czibryn wyznał, że wstąpił do wstąpił do armii rosyjskiej latem 2021 roku z powodu problemów finansowych. Po raz pierwszy miał wyjechać do Ukrainy 24 lutego. Według jego relacji żaden z żołnierzy służących w jego jednostce nie wiedział, że będzie musiał walczyć na wojnie.
Nie mieliśmy pojęcia, że będziemy walczyć w Ukrainie. Wszyscy zostaliśmy oszukani - powiedział.
Pierwszy miesiąc inwazji 27-latek miał spędzić we wsi Łypiwka, ok. 40 km na zachód od Kijowa. To w tym okresie jego jednostka miała dokonać masakry na ludności cywilnej w Buczy i Andrijiwce - dwóch wsiach w pobliżu Łypiwki.
Czibryn twierdził, że nie był świadkiem żadnych strzelanin podczas pobytu w Łypiwce, ale przyznał, że jego oddział plądrował ukraińskie domy. - Zrabowali wszystko, co było. Pralki, elektronika, wszystko - powiedział. Rosjanin dodał, że wśród jego towarzyszy "rozprzestrzeniły się pogłoski", iż członkowie jego jednostki byli zamieszani w przemoc seksualną i zabijanie cywilów.
16 czerwca 27-latkowi udało się uciec z Ukrainy, rzekomo dzięki ukryciu się w ciężarówce, która jechała do Rosji po zapasy żywności. Po pewnym czasie dezerter skontaktował się z organizacją zajmującą się prawami człowieka Gulagu.net, która pomogła mu opuścić Rosję na początku tego miesiąca. Doniesienia te potwierdził Władimir Oseczkin, szef Gulagu.net.
Na potwierdzenie swoich słów Rosjanin dostarczył dziennikarzom dokumenty i zdjęcia świadczące o tym, że stacjonował w 64. Samodzielnej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych. "The Guardian" nie był jednak w stanie niezależnie zweryfikować wszystkich szczegółów historii Czibryna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.