Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
oprac. Kamil Różycki | 
aktualizacja 

Rosjanin uciekł. Mówi, co się dzieje w armii. "Rzeź"

"Jesteśmy pieprzonymi orkami!". Właśnie takie słowa od dowódców miał usłyszeć Anton, który na początku roku zdecydował się zdezerterować z rosyjskiej armii na Zachód. Wskazuje, co sprawiło, że uciekł.

Rosjanin uciekł. Mówi, co się dzieje w armii. "Rzeź"
Rosyjski żołnierz opowiada o horrorze, jaki przeżył w armii (zdjęcie ilustracyjne) (TG)

Wojna w Ukrainie trwa już od dwóch i pół roku. W tym czasie na froncie zginęło nawet kilkaset tysięcy żołnierzy z obu stron. Szczególnie dużo mówi się o rosyjskich stratach, które w ostatnich dniach, chociażby za sprawą Wołczańska, urosły do ogromnych rozmiarów.

Taki stan rzeczy potwierdzają nie tylko zagraniczne wywiady, ale także sami rosyjscy żołnierze, którzy coraz częściej apelują do władz o ratunek. Jak opowiedział jednak dziennikarzom portalu Verstka były żołnierz armii Putina Anton, w Rosji nikt z dowódców nie liczy się z życiem ludzkim.

Jest mnóstwo karabinów maszynowych, ale zdobycie czegoś cięższego to trudne zadanie. Dowódca kiedyś szczerze o tym mówił: "Nie obchodzicie mnie — wyślą mi tylu, ilu będę potrzebował. Ale jeśli stracimy sprzęt, to uderzą ostro i będzie mnóstwo papierkowej roboty". I to jest spójne ze wszystkim innym; w jednostkach szturmowych wskaźnik strat sięga 90 procent - mówi Anton w rozmowie z portalem Verstka, cytowanym przez Meduza.io.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Czeski "Wampir" w akcji na froncie. "Rosjanie zapłacą krwią"

Pijaństwo, korupcja i ogromne straty przez złe decyzje

W rozmowie z portalem Anton podkreśla, że już od samego początku widać było ogromny brak profesjonalizmu w rosyjskiej armii. Szczególnie mocno akcentuje sprzęt, który trafia do rekrutów. Jeśli chce się dostać go w komplecie, należy zapłacić specjalny haracz. Dodatkowo w jego wspomnieniach pojawia się ogromne pijaństwo.

Pewnego razu nasze dowództwo upiło się i mamrotało: 'Jesteśmy pieprzonymi orkami!' I naprawdę jesteśmy pieprzonymi orkami. To rozczarowujące. Dowództwo zazwyczaj tego nie przyznaje, a te chwile szczerości zwykle zdarzają się, gdy piją. Mój czas w wojsku zniszczył moje spojrzenie na życie. Nie mam już żadnych pozytywnych uczuć co do rosyjskiej państwowości. To nie jest wojna; to po prostu agonia. Jedyne podobieństwo, jakie przychodzi mi do głowy, to I wojna światowa. Po prostu wysyłają cię na rzeź – mówi Anton.

Anton nie ukrywa, że w rosyjskiej armii przeżył piekło. Z jego oddziału, który liczył 600 osób, po zaledwie dwóch miesiącach zostało raptem 40 żołnierzy. To właśnie te straty zachęciły go do ucieczki, która autostopem prowadziła przez Mińsk, następnie Erywań aż do Unii Europejskiej.

Prawie każdy, kto był na linii frontu, myśli o ucieczce. Jeśli jesteś bardzo ostrożny, ucieczka z armii jest całkowicie wykonalna. Opuść obóz polowy, zrzuć mundur i przebierz się w cywilne ubranie. Najważniejsze jest posiadanie jakiegoś dokumentu tożsamości innego niż dokumenty wojskowe – podsumowuje swoją ucieczkę Anton.
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Wybrane dla Ciebie
Ukraiński recydywista w Sopocie. Pokazał policjantom fałszywe prawo jazdy
Trzaskowski: Na spotkania w prekampanii jeżdżę prywatnym samochodem, urlopu nie planuję
Wypadek na roli. Nogę mężczyzny wciągnęła maszyna
PiS ogłosi swojego kandydata na prezydenta. Wiadomo już gdzie
Skrajnie osłabiony senior w Gdańsku. Jej reakcja uratowała życie 71-latka
Estonia. Tysiące niewybuchów na poligonie wojsk NATO
Łatwiejszy dostęp do pomocy psychologicznej dla nastolatków? "Zmiany od dawna oczekiwane"
Wywieźli ponad 600 opon. Smutny widok. "Las to nie wulkanizacja"
Groźny wypadek w Piotrkowie. Samochód wjechał w przystanek
Skandaliczna interwencja w Gdańsku. "Nie jestem zwykłym psem"
"Straszna tragedia". Szkoła żegna 14-letnią Natalię
Banan i kawałek taśmy klejącej. Kontrowersyjne dzieło sprzedane za miliony
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić