Oprócz armii Władimira Putina, po stronie rosyjskiej w wojnie w Ukrainie walczy kilka prywatnych grup wojskowych. Wszystkim doskonale znana jest tzw. grupa Wagnera, o której w ostatnich dniach jest bardzo głośno. Jednak w Rosji to nie jedyna prywatna firma wojskowa. Po wybuchu wojny w Ukrainie doszło do ekspansji innych i utworzenia nowych formacji.
Siergiej Szojgu, minister obrony Rosji, podpisał dekret, który wzywa prywatne organizacje wojskowe do podpisywania umów z rosyjskim MON, aby pomóc zwiększyć kontrolę rządu nad tymi PMC, oferując jednocześnie zachęty, takie jak zapewnienie PMC statusu prawnego. Grupa Wagnera oświadczyła, że takiej umowy nie podpisze.
Federacja rosyjska od dłuższego czasu nie podaje do wiadomości publicznej informacji o stratach rosyjskiego wojska. O ogromnych stratach Rosjan w walkach z ukraińskimi żołnierzami opowiada więzień, który podpisał umowę z jedną z prywatnych grup wojskowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z więzienia na front
To Nikita Siergiejewicz Michnow z obwodu riazańskiego. Ma 23 lata i został skazany na karę pozbawienia wolności za nielegalne posiadanie narkotyków.
Czytaj także: Pustki w Zakopanem. Oto nowy patent górali
Zaprowadzili nas na front. Powiedzieli: Będzie ostrzał, wejdźmy ostrożnie i połóżmy się, gdyby była mina. Ale nikt tego nie zrobił, wszyscy wpadli w panikę. Bo trenowaliśmy tylko na kilka dni - mówi szczerze Rosjanin.
"Żołnierze" musieli czekać całymi dniami na wodę i żywność. Z powodu słabego uzbrojenia i braku doświadczenia, ponieśli również ogromne straty na polu bitwy.
Byliśmy dla nich jak mięso armatnie. Wysyłają nas pod ostrzał moździerzowym i jesteśmy rozrywani na kawałki - analizuje Rosjanin, który nie wskazał konkretnych liczb, ale przyznał, że z wojny wracają tylko nieliczni.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.