Tysiące Rosjan zgłosiło się do walki w Ukrainie z własnej woli i są na froncie z własnej woli. Taka jest brutalna prawda o armii Władimira Putina, choć coraz mniej jest w niej ideowców wierzących w odbudowę imperium i swojego prezydenta. A coraz więcej ludzi, którzy chcą przy okazji wojny zmienić swoje życie. I pomóc najbliższym.
Na Telegramie pojawiło się nagranie przedstawiające rosyjskich weteranów wojny w Ukrainie. Jeden z nich przyznał wprost, dlaczego się zaciągnął i co zyskał w ten sposób. Poza ranami i kalectwem - wideo powstało w ośrodku rehabilitacji dla rannych lub szpitalu - udało mu się wyjść z więzienia. I pomóc swojej rodzinie.
Takich ludzi w Rosji nie brakuje, a władza żeruje na nich bez skrupułów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjski żołnierz opowiedział o tym, że przed wojną siedział w więzieniu. Wojna okazała się dla niego szansą, by wyjść zza krat i walczyć o swoją wolność. Przy okazji przelewając krew w Ukrainie, bo taką alternatywę dla osadzonych wymyśliły rosyjskie władze. Najpierw więźniów rekrutowała Grupa Wagnera, potem już regularna armia.
W ten sposób osadzeni mogli walczyć w jednostkach "Storm-Z" i jeśli przeżyli kampanię, wrócić w Rosji na wolność. Większość z nich poległa na froncie, nikt w kraju Władimira Putina tego nawet nie ukrywa. Życie więźniów dla dowódców ma niewielkie znaczenie, a warunki w zakładach karnych i koloniach specjalnie pogarszano, by garnęli się do armii.
Pojechałem na wojnę, bo chciałem w jakiś sposób pomóc moim dzieciom. Moja córka je teraz w szkole za darmo - tłumaczy ranny weteran.
Do tej pory siedział za kratami, teraz dzieci mają darmową opiekę państwa i nie są pokazywane w szkole palcami. Jak sam przyznał, były piętnowane za to, że ojciec jest kryminalistą. Na tym jednak sielanka żołdaków Władimira Putina się kończy, bo wiele im obiecywano i na tym się wsparcie od państwa skończyło.
Rosja porzuciła swoich "szturmowców" i nie interesuje się ich losem. Ministerstwo Obrony nie płaci odszkodowań, a lekarze odmawiają leczenia rannych żołnierzy. Tak jak przed wojną, ich los nikogo nie interesuje. Zostali więc z ranami i innymi pamiątkami po wojnie i znów muszą sobie radzić na własną rękę.