To właśnie do dowódców największe pretensje mają teraz zmobilizowani ze Swierdłowska i Permu, którzy w grudniu 2022 roku zostali wysłani na "specjalną operację wojskową".
Przeniesiono nas do oddziału szturmowego, bez żadnej dokumentacji oraz wiedzy. W naszym pułku są duże straty. Jedna z naszych kampanii została wysłana na pierwszą linię frontu. Nie mieliśmy żadnego rozeznania i łączności z innymi jednostkami. W rezultacie czterech naszych żołnierzy zginęło, a osiemnastu zostało rannych. Jeden z rannych trafił do szpitala w Rostowie, tam nie otrzymał odpowiedniej pomocy i zmarł - podkreślają rozgoryczeni mężczyźni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Ważą się losy Bachmutu. Rosjanie wyznaczają nowe cele
Poborowi z Rosji apelują do Putina. Brakuje im sprzętu
To nie pierwszy film ze zmobilizowanymi mężczyznami, którzy narzekają na swoje dowództwo. Kilka tygodni temu poborowy z terytorium Krasnodarskiego nagrał wiadomość wideo z Ukrainy z ostrą krytyką Ministerstwa Obrony. Na nagraniu mężczyzna twierdzi, że został wyrzucony na pole "jak psy", mając tylko "kałasza i bagnet", ale bez pocisków. Nie było przy nim też dowódców.
Nie jesteśmy jedynymi zmobilizowanymi, którzy chcą wyjaśnić pewne kwestie. Nie dostarczono nam wystarczającej liczby dronów, noktowizorów, kamer termowizyjnych i innego sprzętu bojowego. Dlaczego mimo dekretu, aby nie wysyłać zmobilizowanych na pierwszą linię frontu, idziemy tam przed profesjonalnymi żołnierzami? - tłumaczą żołnierze.
Czytaj także: Radny z Rosji poszedł na wojnę. Teraz żałuje
Jak dodają zmobilizowani, kierownictwo ich pułku nie chce nawiązać dialogu. Grożą im, że jeśli odmówią wykonania rozkazu, zostaną uwięzieni i trafią do więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.