Ogłoszenie "częściowej" mobilizacji w Rosji spowodowało wybuch paniki w tym kraju. Część obywateli w związku z decyzją postanowiło opuścić jego terytorium. Celem wyjazdów Rosjan są przede wszystkim sąsiednie kraje. Wielu mężczyzn, którzy nigdy nie miało styczności z bronią palną, boi się być wysłanym na front jako "mięso armatnie".
Czytaj także: Nowe WC przy Krupówkach. Cena? "Po prostu mnie zatkało"
Niestety nie każdemu udało się uniknąć przykrego obowiązku. Rosyjskie władze świadome niechęci przypadkowych mężczyzn do walki w wojnie Putina zastawiły wiele pułapek. Niektórzy zostali podstępnie zaproszeni do jednostek wojskowych podczas dyżurów w pracy. Tam dowiedzieli się nagle, że jadą na front. Tylko nieliczne jednostki zdecydowały się na samodzielne zgłoszenie się do wojska.
Presja psychiczna nakładana na poborowych jest ogromna. Wielu z nich ma świadomość, że prawdopodobieństwo powrotu do swoich rodzin jest dość niskie. Brak doświadczenia Rosjan oraz zmobilizowanie ukraińskich żołnierzy sprawią, że część zmobilizowanych zginie w trakcie walk.
Czytaj także: Poszedł na grzyby. Czegoś takiego się nie spodziewał
Zagraniczne media poinformowały o śmierci jednego z poborowych. Mężczyzna odebrał sobie życie jeszcze przed wysłaniem go na front. Władimir Potanin trafił do bazy wojskowej po tym, jak zmobilizowano go 26 września. 46-latek nie wytrzymał presji psychicznej, dlatego się zabił. Ciało Rosjanina znaleziono rankiem 1 października w jadalni ośrodka szkolenia czołgów jednostki wojskowej we wsi Poroszyno w Swierdłowsku. Na szyi zmarłego znaleziono dwa nacięcia, a obok niego leżało ostrze.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.