O sprawie informuje portal pravda.com.ua. Jak czytamy, 24 lipca w nocy dwa samoloty F-16 zostały poderwane w związku z atakiem rosyjskich dronów na miejscowości położone przy ujściu Dunaju do Morza Czarnego po ukraińskiej stronie.
Około 2:19 dwa myśliwce F-16 rumuńskich sił powietrznych wystartowały z bazy lotniczej w Borce, aby monitorować sytuację w przestrzeni powietrznej, około 4:20 wróciły do bazy - przekazało Ministerstwo Obrony Narodowej Rumunii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Resort poinformował także, że wyśle ludzi w rejon wsi Plauru, która znajduje się na tuż przy Dunaju i sąsiaduje z ukraińską miejscowością Izmaił, w poszukiwaniu fragmentów zestrzelonych dronów, które potencjalnie mogłyby wylądować na terytorium Rumunii. Mieszkańcy miejscowości położonych po rumuńskiej stronie alarmowali służby o głośnych wybuchach. Dziesięć osób przekazało takie doniesienia telefonicznie.
Zobacz również: Brytyjski generał ostrzega przed wojną. Mówi o trzech latach
Rosyjskie drony spadają na Rumunię
Niepokój Rumunów jest w pełni uzasadniony, bowiem w przeszłości stwierdzono kilka przypadków, gdy rosyjskie maszyny spadały na ich ziemie. W marcu tego roku Wielkiej Wyspie Braila w delcie Dunaju znaleziono fragmenty drona, który prawdopodobnie uczestniczył w ataku na cele w Ukrainie.
W ubiegłym roku (począwszy od wczesnej jesieni) czterokrotnie doszło do upadku fragmentów rosyjskich dronów na terytorium Rumunii przy granicy z Ukrainą. Była to, według rumuńskich władz, drony, używane w atakach na Ukrainę, a sama Rumunia nie była celem ataku. Bukareszt potępił te ataki.
Rosjanie często igrają z ogniem, bowiem do naruszenia przestrzeni powietrznej dochodzi także w przypadku krajów bałtyckich i Polski.