Ryanair poinformował w maju, że w tym roku poniósł straty wynoszące 355 mln euro. Przeszkodami w funkcjonowaniu firmy miały być: wariant omikron oraz wojna na Ukrainie. Wygląda jednak na to, że strata była mniejsza, niż początkowo zakładano. To także znacznie lepszy wynik niż w poprzednim roku, kiedy to odnotowano 1,02 mld euro straty.
Dyrektor generalny Ryanaira Michael O'Leary twierdzi, że linie powinny w tym roku odzyskać "rozsądną rentowność". Problemem mają być jednak ceny ropy naftowej. Koszt galonu (3,7 litra) benzyny wzrósł na przestrzeni roku w USA z 3 do 4, a nawet 5 dolarów. Dlatego też firma ma ograniczyć sprzedaż biletów w bardzo promocyjnych cenach.
Era biletów za 10 euro już się skończyła – przyznał O'Leary w rozmowie z BBC.
Szef Ryanaira o podwyżce cen. "Najtańszych taryf nie zobaczycie przez kilka lat"
Ryanair szacuje, że średnia cena biletu w ciągu 5 lat wzrośnie do ok. 50 euro. W ubiegłym roku było to o 10 euro mniej.
Nie ma wątpliwości, że naszych naprawdę tanich taryf – za jedno euro, za 0,99 euro, a nawet taryf za 9,99 euro – nie zobaczycie przez kilka następnych lat – podkreślił szef Ryanaira.
Paraliż nieba nad Europą. Linie lotnicze zmagają się z trudnościami
Mimo trudności oraz rosnących kosztów, Michael O'Leary wierzy, że ludzie nadal latać będą tanimi liniami. Szef firmy zauważa, że w dobie kryzysu ludzie mogą być bardziej wrażliwi na ceny. Zdaniem dyrektora Ryanaira przełoży się to jednak na szukanie jak najtańszych połączeń, a nie zupełną z nich rezygnację.
Linie lotnicze na świecie zmagają się obecnie z poważnym kryzysem. Po pandemii musza mierzyć się z niedoborem personelu i strajkami pracowników, domagających się podwyżek po zmniejszeniu wypłat w trakcie lockdownu. Prowadzi to do wielu odwołanych lotów i wielu stresujących sytuacji dla pasażerów.
Obejrzyj także: Lądowanie Ryanaira w Bristolu. Pilot posadził maszynę przy bardzo silnym wietrze