Według oficjalnych danych wojna w Ukrainie przyniosła już 100 tys. ofiar po każdej ze stron - zabitych lub rannych. I mowa jest tu tylko o wojskowych.
Rosja jest w stanie na bieżąco werbować bojowników w swoje szeregi z ogromnej populacji, która jest zdecydowanie większa od ukraińskiej. Jak donosi "The Washington Post", to rodzi obawy, że Kijów będzie mieć ograniczone możliwości kontrataku.
Ukraina traci całe brygady
Najlepszym przykładem na to, jak poważna jest sytuacja, jest historia ukraińskiej 46. Brygady Powietrznodesantowej. Jej dowódcza przyznał, że jeszcze w lutym 2022 r. stracił wszystkich 500 ludzi, którzy stanowili brygadę. Musiał ich zastąpić zdecydowanie mniej zdolnymi rekrutami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ten batalion ma duże znaczenie na froncie. Stanowi jeden z elementów walki na wschodzie kraju, gdzie żołnierze mierzą się m.in. z najemnikami grupy Wagnera o kontrolę nad Bachmutem.
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) zaznacza, że najemnicy Wagnera są traktowani jako "mięso armatnie", gdyż opinia publiczna lepiej znosi śmierć członków tej grupy niż oficjalnych wojsk państwowych.
Niewyszkoleni Ukraińcy na froncie
Tymczasem ukraińskie wojska nie mają takiego luksusu. Kolejnym problemem, oprócz braku ludzi, jest wyszkolenie tych, którzy trafiają na front. Nawet pół roku doświadczenia robi już ogromną różnicę w walce.
Mam tylko kilku żołnierzy z doświadczeniem bojowym - przyznał dowódca 46. Brygady Powietrznodesantowej.
Mężczyzna dodał, że następcy martwych czy rannych żołnierzy nie są gotowi na to, co spotka ich na froncie.
Po prostu rzucają wszystko i uciekają. Żołnierz nie strzela. Pytam go dlaczego, a on odpowiada: "Boję się dźwięku wystrzału" - mówi dowódca w rozmowie z "The Washington Post".
Dodał też, że Kijów w trybie pilnym potrzebuje specjalistów z NATO, aby przeszkolili niedoświadczonych żołnierzy, jacy zasilają obecnie szeregi ukraińskiej armii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.