Sytuację dzieci księży przybliżono w programie "Uwaga!" TVN. Kościół nie ujawnia, ilu księży złamało celibat i posiada potomstwo. Okazuje się, że z obawy przed tym jak zareaguje społeczeństwo, dzieci duchownych nie zwracają się do nich "tata".
Czytaj także: Dramat księży. Proboszcz mówi, co się dzieje w parafiach
My, dzieci księży, jesteśmy zepchnięci w cień. I to najgorzej nam robi. Odbieramy to tak, że jesteśmy "hańbą". Kościół przełożył na nas dźwiganie tej tajemnicy. A to za dużo dla jednego człowieka, za dużo dla dziecka - mówi w programie "Uwaga!" TVN Marta Glanc.
Po wielu latach milczenia pani Marta zdecydowała się publicznie opowiedzieć o dorastaniu jako córka księdza. Napisała o tym nawet książkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jak byliśmy na wakacjach w jego parafii, mieszkaliśmy tam, były tam moje kuzynki i kuzyni, ciocie i wujkowie. Przy nich nie mówiłam do taty – tato, tylko wujku. Byliśmy w takiej mistyfikacji, że ja byłam oficjalnie koleżanką kuzynki. Nikt ze mną o tym nie porozmawiał, wszyscy udawaliśmy, że tak naprawdę mnie nie ma, chociaż jestem - ujawnia córka duchownego.
Czytaj także: Zaczęło się w całej Polsce. Profesor o koszeniu: Głupota
Często jest tak, że całe rodziny żyją w zmowie milczenia. W mniejszych miejscowościach zazwyczaj jednak lokalna społeczność dowiaduje się o istnieniu dziecka duchownego.
- Jak byłam mała, to jeździłam do Bydgoszczy, gdzie on był wikariuszem, był tam jeszcze jeden wikariusz i proboszcz. Normalnie tam spałam, rano jadłam śniadanie. To było naturalne, jako dziecko nie wiedziałam wtedy, że jestem kimś, kogo trzeba ukrywać. Jeszcze tego nie rozumiałam i tak tego nie odczuwałam - tłumaczy pani Marta w programie.
Marta spotkała się z ojcem, który jest proboszczem
Pani Marta nie radziła sobie z całą sytuacją. - Wszędzie czułam się "nie na miejscu", tak jakbym nigdzie nie pasowała. Jak przydarzało mi się coś złego, to stwierdzałam, że to dobrze, że zasługuję na złe rzeczy. Później doszły problemy ze zdrowiem psychicznym. Zaburzenia lękowe. Depresja. Muszę się uczyć tego, że zasługuję na dobre rzeczy, że jestem wartościowym człowiekiem - podkreśla.
Gdy kobieta spotkała się z biologicznym ojcem pod Koninem - gdzie jest proboszczem - usłyszała od niego: "Ja chodzę do spowiedzi, Pana Boga kocham i on mnie będzie sądził, nie ty".
Duchowny przyznał przed biskupem, że posiada córkę. Nigdy jednak jego nazwisko nie pojawiło się w żadnych dokumentach.