Mieszkańcy okolic ogrodu zoologicznego we Wrocławiu są przerażeni. W okolicy panuje plaga ogromnych kleszczy.
Zatrważająco duże kleszcze w okolicach ZOO. To plaga. Znaleźliśmy ich 74 na podłodze, w ubraniach, ścianach, naszych zwierzakach - alarmuje pan Józef w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".
Wrocławianin martwi się, że mogą to być egzotyczne kleszcze afrykańskie. Na podstawie zdjęć kleszczy, jak podaje "Gazeta Wrocławska" ekspert stwierdził, że to prawdopodobnie polski kleszcz łąkowy. Ten gatunek może być groźny głównie dla psów.
Pan Józef jest bardzo zaniepokojony sytuacją i martwi się o swojego pupila, bowiem to w pyszczku swojego kota znalazł jednego z kleszczy.
Jak widać jest ogromny, siny wręcz trupio siny, bardzo szybki i żywotny - opisuje kleszcza pan Józef, którego wydobył z pyszczka swojego kota.
Czytaj także: Skala katastrofy poraża. Umiera cud świata
O gatunek kleszczy zapytano prof. Dorotę Kiewrę, kierownik Zakładu Ekologii Drobnoustrojów i Ochrony Środowiska z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Na podstawie zdjęcia trudno jednoznacznie stwierdzić co to za gatunek kleszcza. Mogę jedynie stwierdzić, że okaz wygląda na nassaną samicę. Najlepiej byłoby, aby okaz został przyniesiony do naszego Instytutu Genetyki i Mikrobiologii UWr w celu dokładnej identyfikacji - tłumaczy profesor.
Jak twierdzi prof. Kierwa możliwe, że to jest kleszcz łąkowy. Niegdyś nie występował na Dolnym Śląsku, ale od pewnego czasu jest go coraz więcej, również we Wrocławiu. Kleszcz łąkowy rzadko pasożytuje na człowieku. Raczej znajdowany jest na zwierzętach dzikich i domowych, w tym na psach czy kotach.
Swoją aktywność zaczyna wcześniej niż kleszcz pospolity, bo już w marcu i jest aktywny dłużej. Czasem, kiedy były ciepłe i bezśnieżne zimy, nawet w styczniu go znajdowaliśmy - tłumaczy prof. Kierwa.
Czytaj także: To już plaga! Od kontaktu z nimi ludzie wymiotują
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.