Na początek kilka faktów. Długi na 18 km most został oddany do użytku zaledwie trzy lata temu. Łączy ze sobą dwa półwyspy: anektowany przez Rosję w 2014 r. Krym i Półwysep Tamański. Dla Rosjan i mieszkańców Krymu ma on znaczenie strategiczne.
Wybudowany za miliardy (wedle szacunków mógł kosztować ponad 4 mld dolarów) most ma dwie nitki - drogową, dla ruchu samochodowego i kolejową. Usprawnił on przede wszystkim transport towarowy między kontynentalną Rosją a półwyspem. To przełożyło się z kolei na podniesienie warunków życia mieszkańców Krymu i poprawiło sytuację gospodarczą.
Most służył też do dostaw uzbrojenia. W ciągu trwającej od lutego wojny, przez przeprawę przejechały tysiące ton uzbrojenia, pozwalając jeszcze bardziej umocnić rosyjskie siły okupacyjne, oraz dostarczać zaopatrzenie do walczących na południu Ukrainy Rosjan. Jeszcze kilka dni temu, przez most przejeżdżały wojskowe eszelony z transportami ciężkiego uzbrojenia.
Tymczasem w sobotę rano doszło na moście do eksplozji i pożaru. W ich wyniku poważnie uszkodzona została infrastruktura przeprawy. Poważnie uszkodzona jest część drogowa, nie wiadomo dokładnie, w jakim jest stanie część kolejowa. Jednak zdjęcia i nagrania nie pozostawiają wątpliwości: most przez długi czas będzie wyłączony z użytkowania.
Co więc stało się na moście? W sieci dość szybko pojawiły się filmy i zdjęcia z momentu bezpośrednio poprzedzającego atak. Na jednym z nagrań widać m.in. coś - być może łódź - pojawiającego się pod jednym z filarów mostu. Kilka sekund później następuje wybuch.
Miedzy bajki można włożyć pojawiające się teorie o uderzeniu rakietowym, np. przy pomocy pocisków Neptun. Most chroniony był z lądu - po obu stronach brzegów - powietrza i wody. Rosjanie chwalili się systemami ochrony i obrony powietrznej i przeciwrakietowej. Pośród nich były wyrzutnie S-400 Triumf, wyrzutnie 9K37 Buk, systemy Osa i Pancyr czy zestawy wyrzutni pocisków przeciwokrętowych Bał i Bastion od strony Kerczu. Dodajmy jeszcze samoloty w powietrzu i wody cieśniny kerczeńskiej patrolowane przez okręty rosyjskiej marynarki.
Do tego sprawdzający stan filarów mostu pod wodą płetwonurkowie, oraz - jak twierdzą sami Rosjanie - tresowane bojowe delfiny. Całości dopełniać miały systemy walki radioelektronicznej, mające zakłócać sygnały wroga. Wszystko koordynowane przez satelity. A jednak, jak mówi o2.pl weteran wojen w Iraku i Afganistanie, wykładowca w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej, płk Piotr Lewandowski, i tak znaleziono lukę w tym niezwykle złożonym systemie.
Most chroniło ok. 20 systemów. Zakładano także i taki scenariusz, że atak może nastąpić z poziomu wody, albo wręcz spod wody. Dlatego uważam, że była to bardzo precyzyjnie zaplanowana i przygotowana operacja. Nieprzypadkowo moment eksplozji nastąpił, gdy przez most przejeżdżał pociąg z cysternami. Oprócz zdolności do samego uderzenia Ukraińcy mieli więc także dokładne rozpoznanie systemu transportów. Ten atak był dokładnie skoordynowany, Ukraińcy dobrze wiedzieli co i kiedy pojedzie przez most, zatem dysponowali dobrymi danymi wywiadowczymi - mówi oficer.
Ciężarówka, morski dron, miny w filarach
Jedna z wersji ataku dowodzi, że na moście eksplodowała wyładowana materiałami wybuchowymi ciężarówka. Do tej wersji skłania się m.in. analityk wojskowy, Jarosław Wolski. Tym bardziej, że w sieci szybko pojawiły się nagrania z eksplozji.
Mniej zasadniczy jest płk Lewandowski. Nie odpowiada jednoznacznie czy była to eksplozja ciężarówki na moście, czy użycie jednostki pływającej, nawet sterowanej zdalnie. Przekonuje, że z analizy dostępnych materiałów wyłaniają się na pierwszy plan te dwie możliwości.
Z tym, że jeśli doszło do eksplozji na moście, to albo kierowca nie wiedział, co wiezie, albo był to atak samobójczy. Ale nie wierzę w takie działania. Pojawiały się informacje, że Ukraina eksperymentuje z użyciem bezzałogowych jednostek pływających, dostali też coś – nie wiemy co – w ramach pomocy materiałowej i wojskowej z Zachodu. A przecież systemów bezpieczeństwa było w założeniu około 20. Ta przeprawa to jest (lub był) absolutny top infrastruktury krytycznej państwa. Koncepcyjnie, Rosjanie zaangażowali w ochronę mostu wszystko, co mieli. A mimo to Ukraińcy i tak odnaleźli lukę. Dowodzi to, że nie ma w Rosji obiektu, który byli w stanie całkowicie ochronić. - zaznacza Lewandowski.
Dodaje także trzecią opcję: umieszczenie ładunków wybuchowych na filarach mostu. Jednak przy tej ostatniej raczej starano by się wysadzić część kolejową niż drogową - chyba, że ładunki dokonały zniszczeń niezgodnie z oczekiwaniami.
Ekspert przekonuje, że do ataku wykorzystano mocno lotny materiał wybuchowy. Ale nawet jeśli uszkodzenia i tak są poważne, to nie wszystko - jak mówi - poszło zgodnie z planem. Nie doszło do zawalenia przeprawy kolejowej. A ta była bardziej istotna, ponieważ tamtędy szły transporty uzbrojenia. Z dwóch nitek samochodowych tylko jedna uległa zawaleniu.
Tak czy inaczej - most został poważnie uszkodzony. Ekspert w zakresie fortyfikacji, Aleksander Fiedorek mówi, że na pewno została zerwana jedna nitka połączenia drogowego. Na skutek eksplozji o niewyjaśnionych w tej chwili przyczynach zerwane zostały dwa przęsła nitki drogowej.
Druga nitka drogowa nie wyglądała na poważnie uszkodzoną. Pytanie, jaki jest stan przęseł mostu, a zwłaszcza elementów, które opierają się na filarach. Na filmach z miejsca ataku widzimy, na nitce kolejowej, pożar pociągu przewożącego materiały łatwopalne. Widać ugięcie stalowych konstrukcji wokół przęsła mostu na skutek temperatury, również ruch płonących wagonów, świadczący o pracy konstrukcji stalowej wagonów pod wpływem temperatury. Wysoka temperatura występująca podczas pożaru, który objął konstrukcję mostu, jest dla niej niebezpieczna. Powoduje uplastycznienie stali, jej wygięcie, zniszczenie elementów betonowych, może powodować trwałe uszkodzenie mostu wymagające długotrwałych napraw - przekonuje w rozmowie z o2.pl.
Przyczyny wybuchu pozostają na razie nieznane, jednak Fiedorek również wspomina o możliwości zaminowania przęseł mostu. Nie wyklucza jednak nawet ataku samobójczego, jeżeli faktycznie powodem była eksplozja ciężarówki.
Rosjanie muszą się śpieszyć
Przy okazji pojawia się pytanie: jak duże są uszkodzenia i jak Rosjanie będą zdolni je naprawić. Płk Lewandowski przekonuje, że jeśli nastąpi to szybko, Rosjanie prawdopodobnie już teraz będą musieli mocno przeorganizować dostawy zapasów. Nie tyle wojskowych, co cywilnych, czyli choćby zapasów żywności.
A muszą się śpieszyć. Jeśli przerwa w dostawach zaopatrzenia cywilnego i wojskowego potrwa dłużej, niż dwie doby to problem stanie się poważny. Dwie doby to najbardziej podstawowy, minimalny zapas broni, amunicji i zaopatrzenia. Powątpiewam, by Rosjanie mieli te zapasy większe - dodaje.
Aleksander Fiedorek dodaje zaś, że Rosja posiada rozbudowane wojska inżynieryjne mające siły i środki do budowy przepraw tymczasowych i naprawy uszkodzonych przepraw stałych. W wypadku nitki drogowej, jeśli rozpiętość przęseł i ich stan na to pozwoli, można spróbować rozłożyć most towarzyszący, lub też odtworzyć przęsło przy użyciu innych rozwiązań wojskowych. W zależności od stopnia skomplikowania, dostępności sił i środków, operacja taka może trwać od kilkunastu godzin do kilkunastu dni. Wojska inżynieryjne posiadają na stanie min mosty Ms-54, służące do budowy, odbudowy i naprawy zniszczonych stałych obiektów mostowych.
Ukraina przecina pępowinę
Jest jednak ostatni aspekt, być może najistotniejszy. Zwraca na niego uwagę były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert fundacji Stratpoints, płk Maciej Matysiak. W jego ocenie, uszkodzona została nie tylko "droga życia", umożliwiająca transport zaopatrzenia wojskowego i cywilnego na Krym. O wiele ważniejsze jest, że Ukraińcy wykazują inicjatywę i uderzają w to, co najważniejsze - poczucie dumy i bezpieczeństwa Rosjan.
To, co widzieliśmy nie było tylko eksplozją klasyczną – fugasową z użyciem tylko klasycznych materiałów wybuchowych – gdyż było widać bardzo dużo płomieni. Może dołożono i użyto substancji płynnych (paliwa) lub termitu, czy fosforu. Ale ważne jest, że pojazd wjechał od strony Rosji, a nie Krymu, co dowodzi, że Ukraińcy byli w stanie prowadzić takie działania przez – być może – swoją agenturę po stronie rosyjskiej. To się zresztą wpisuje w pewien ciąg zdarzeń. Wiosną mieliśmy zatopienie krążownika "Moskwa", potem, latem – atak na bazę lotniczą na Krymie, a teraz mamy atak na Most Kerczeński - mówi w rozmowie z o2.pl Matysiak.
Były oficer SKW dodaje, że Ukraina ośmiesza Putina, pokazuje całą niedołężność jego zarządzania państwem - pokazuje, że można go pokonać. To, jego zdaniem, ważniejsze nawet niż samo uderzenie w most: działanie inicjatywne, symboliczne zarówno jeśli chodzi o miejsce, jak i czas akcji.
Most Kerczeński to swoista "pępowina" łącząca Krym z Rosją. A Ukraińcy pokazali, ze są w stanie ją przeciąć i zagrozić i dostawom sprzętu na Krym - konkluduje płk Matysiak.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.