Od momentu rosyjskiej agresji na Ukrainę wszystkie służby na terenie Europy funkcjonują w stanie wzmożonej czujności. Jak pokazuje przypadek Niemiec - nie dzieje się tak bez przyczyny. W środę, 14 sierpnia, na wiele godzin trzeba było zamknąć dostęp do koszarów Bundeswehry w Kolonii-Wahn. To w tym miejscu swoją siedzibę mają zarówno centra dowodzenia, jak i różne departamenty Bundeswehry. To tutaj stacjonują samoloty rządowe, które przewożą VIPów.
Na miejscu służby wszczęły dochodzenie. Pojawiły się informacje o zatruciu wody. Mundurowi znaleźli też dowody na to, że do jednostki dostał się ktoś z zewnątrz. Na ogrodzeniu bazy wykryto dziurę - dużą na tyle, że zmieściłaby się w niej dorosła osoba.
Służby donoszą, że nieproszony gość mógł dokonać sabotażu. Zbadano wodę pitą z terenów koszar, a ta wykazała nieprawidłowe parametry. Podjęto natychmiastowe działania. Żołnierzom zakazano spożywania wody z kranu, a bazę tymczasowo zamknięto tak, aby nikt nie mógł do niej wejść ani jej opuścić. Niestety, mimo natychmiastowych działań, podejrzanego o dokonanie sabotażu nie udało się namierzyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W koszarach na terenie dzielnicy Wahn stacjonuje 4300 żołnierzy oraz 1200 pracowników cywilnych. Do tej pory nic nie wiadomo na temat tego, czy są jakieś ofiary zatrucia wody.
Sabotaż nie tylko w bazie Bundeswehry. Zagrożenie namierzone także w bazie NATO
Zamknąć trzeba też było bazę NATO w Geilenkirchen w Nadrenii Północnej-Westfalii (zachodnie Niemcy). Tutaj także nie wiadomo, kto może stać za sabotażem. Aby to ustalić, śledczy na bieżąco sprawdzają monitoringi. Jednym z priorytetów jest ustalenie, czy dana osoba działała sama, czy też w większej grupie.
NATO już wcześniej ostrzegało, że wiele krajów znajdzie się na liście Rosji jako cele "sabotażu". Odczuły to już m.in. Polska, Niemcy, Wielka Brytania i Czechy.