Z 17 na 18 października 2020 roku na olsztyńskim osiedlu Jaroty rozegrała się tragedia. Na ulicy Krasickiego zupełnie przypadkowo spotkali się Aslani L., który wracał ze spotkania z partnerką, i Filip K.
Ten drugi wracał od kolegi do rodzinnego domu. 27-letni mężczyzna miał na uszach słuchawki. Po pierwszej w nocy znalazł się na ulicy Krasickiego. Do domu miał zaledwie 15 minut, nigdy tam jednak nie dotarł.
Młody mężczyzna zobaczył niepojącą sytuację i postanowił zainterweniować. Filip uznał, że Aslani zachowuje się agresywnie wobec swojej dziewczyny.
Pokrzywdzony zaczął krzyczeć na oskarżonego, a następnie złapał go i przewrócił na chodnik, usiadł na nim i zaczął rękami go dusić. Dziewczyna Aslaniego L. bezskutecznie prosiła Filipa K., aby zostawił jej chłopaka w spokoju. W pewnym momencie Aslani L. miał wyjąć nóż i zadać nim pokrzywdzonemu sześć uderzeń w plecy - mówi sędzia Agnieszka Żegarska, zastępca rzecznika prasowego sądu w Olsztynie.
Oskarżony uciekł z miejsca zdarzenia, a Filipa pozostawił w kałuży krwi. 27-latka znalazła przypadkowa osoba. Filip trafił do szpitala w ciężkim stanie, rozpoczęła się walka o jego życie. Niestety po kilku dniach zmarł. Osierocił dwóch synów.
Wkrótce potem policji udało się złapać sprawcę. Okazał się nim 33-letni Gruzin Aslani L. Po ataku ukrywał się we Wrocławiu, gdzie złapała go policja. Początkowo przyznał się do popełnienia przestępstwa. Podczas kolejnego przesłuchania odmówił jednak składania zeznań.
W połowie stycznia oskarżono go o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Proces rozpoczął się w kwietniu 2021. W związku tym, że oskarżony nie włada językiem polskim, zapewniono mu tłumacza.
Sąd uznał oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu z tym, że przyjął, iż dopuścił się go, przekraczając granice obrony koniecznej, działając wówczas w stanie wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu ze strony pokrzywdzonego – mówi sędzia Żegarska.
Aslani nie zostanie jednak skazany za swój czyn. Sąd umorzył postępowanie wobec 33-latka. Wyrok z tej sprawie pozostaje nieprawomocny.
Zdaniem sądu oskarżony miał prawo odeprzeć ten bezpośredni i bezprawny zamach na swoją osobę. "I choć liczba zadanych ciosów świadczyła o przekroczeniu granicy obrony koniecznej, to jednak, w ocenie Sądu, wynikało to ze strachu oskarżonego i jego silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu ze strony pokrzywdzonego - argumentował sąd.