Ewa Bryła z Dalkowa na Dolnym Śląsku jest samotną mamą dziewięciorga dzieci. Najmłodsze z nich ma 15 miesięcy, najstarsze – 17 lat. Niedawno świat kobiety runął, gdy Sąd Rejonowy w Głogowie nagle postanowił odebrać jej potomstwo.
Zabrali jej dziewięcioro dzieci, bo czasem opuszczały lekcje
Co jest powodem tak drastycznej decyzji? Otóż kuratorka uznała, że dzieci z nienależytą częstotliwością uczestniczą w zajęciach zdalnych. "Starałam się, jak mogłam, żeby dzieci brały udział w zajęciach. Ale w domu jest słaby zasięg. Internet nie zawsze działa" – tłumaczy zdruzgotana matka.
Choć w wieku szkolnym jest sześcioro dzieci, kobiecie zostały odebrane wszystkie pociechy. Pani Ewa teraz usilnie stara się je odzyskać. "Wychodząc z domu, płakały. Zresztą wszyscy płakali, nawet te panie, co po nie przyjechały, też strasznie płakały" – powiedziała pani Ewa w programie "Interwencja" Polsatu.
Dzieci zostały umieszczone w ośrodku wychowawczym oddalonym o 30 km od ich rodzinnego domu. Starsze zdają sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. Najmłodsze myślą, że wyjechały na wycieczkę. Kobieta może odwiedzać je codziennie w określonych godzinach. Nie jest to jednak proste, gdyż nie posiada prawa jazdy.
Z decyzją nie zgadzają się nawet urzędnicy
Według Andrzeja Molisaka, prezes Sądu Rejonowego w Głogowie, Ewa Baryła nie radzi sobie ze sprawowaniem opieki nad najmłodszym potomstwem oraz nie poświęca odpowiedniej uwagi edukacji starszego. Z tą opinią nie zgadzają się jednak sąsiedzi rodziny i urzędnicy gminni.
Jakby ktoś nas zapytał w ogóle o opinię, jako ośrodka, czy dzieci powinny być zabezpieczone, to odpowiedź byłaby jednoznaczna: nie – powiedziała pracownica GOPS-u w Gaworzycach
Matka dziewięciorga dzieci uważa, że przyczyną krzywdzącej decyzji kuratorki była jej feralna ostatnia wizyta w rodzinnym domu. Urzędniczka uznała, że w mieszkaniu panował bałagan. W sumie rodzinę odwiedziła zaledwie cztery razy. Pierwszy raz w styczniu, ostatni w kwietniu.
Krzyczała wtedy, że dzieci się nie uczą, że się nie łączą przez internet ze szkołą, że jest brudno. Była u nas akurat w porze obiadu i to w kuchni, przy tylu dzieciach nie da się utrzymać porządku. – powiedziała załamana pani Ewa.
Zaprzyjaźnieni sąsiedzi pod nieobecność dzieci przeprowadzają remont w ich rodzinnym domu. Pomoc zapowiedział także wójt gminy Gaworzyce, Jacek Marek Szwagrzyk. "Jest już wielu wolontariuszy, którzy chcą pomóc w edukacji tych dzieci, rodzina jest dziewięcioosobowa, pani Ewa jest jedna" – powiedział w rozmowie z Interwencją.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.