Tertel to w układance reżimu Łukaszenki postać bardzo istotna. Białoruskim KGB kieruje od września ubiegłego roku. To twardy, oddany władzy urzędnik, który nie cofnie się przed niczym, by wspomóc utrzymanie obecnego stanu rzeczy. Co ciekawe - mający polskie korzenie.
Tertel urodził się w 1966 r., w niedużej miejscowości Priwałki na Grodzieńszczyźnie. O jego przeszłości wiadomo stosunkowo niewiele. Wywodzi się z katolickiej rodziny. Jego ojciec, Stanisław Janowicz (zmarł 26 lat temu), był operatorem w kinie, matka pracowała w lokalnej bibliotece i klubie. W Priwałkach bywa zresztą do dziś, głównie latem, ponieważ na co dzień mieszka w Grodnie. Dziennikarz Andrzej Poczobut informował, że dziadek Tertela był żołnierzem Armii Krajowej.
Tertel uczył się w szkole w litewskich Druskiennikach, tam opanował podstawy języka litewskiego. Przyszłość związał z resortami siłowymi. Ukończył szkołę wojsk powietrznodesantowych w rosyjskim Riazaniu, służbę wojskową odbywał w rosyjskiej Tule. W 1993 zaczął służbę w Straży Granicznej.
Rodzina "siłowików"
Także brat Iwana Tertela, Jurij, jest związany z resortami siłowymi. Był szefem oddziału specjalnego wojsk ochrony pogranicza Białorusi. To elitarna, niewielka (500-600 osób - przyp. red.) jednostka, odpowiedzialna za działania antyterrorystyczne i przeciwdywersyjne.
Na weselu brata, Iwan poznał zresztą swoją przyszłą żonę - Lidię. Maja syna, Mirosława. Studiował on na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego.
Kagiebista od lat
W 2008 r. Iwan Tertel został wiceprzewodniczącym białoruskiego KGB. Funkcję tę piastował przez 12 lat. Białoruska "Nasza Niwa" pisze, że to rzadkość przy dużej rotacji w państwowych instytucjach tego kraju. Jako pierwszy zastępca odpowiadał za bezpieczeństwo ekonomiczne i walkę z korupcją.
W 2011 r. został objęty międzynarodowymi sankcjami za działania resortów siłowych podczas tłumienia protestów po wyborach prezydenckich. Mógł być zaangażowany w zabójstwo białoruskiego dziennikarza Pawła Szeremeta. Szeremet zginął w 2016 r. w Kijowie. Jego samochód rozerwała bomba, sprawców nie wykryto.
W czerwcu 2020 r. otrzymał awans i został szefem Komitetu Kontroli Państwowej. To on odpowiadał za śledztwo i zatrzymanie Wiktara Babaryki, byłego prezesa Biełgazprombanku, który chciał kandydować w wyborach prezydenckich 2020 r. We wrześniu, po wyborach, gdy na Białorusi rozlewała się fala protestów, Tertel został przewodniczącym KGB.
KGB a sprawa Pratasiewicza
Funkcjonariusze tej służby prawdopodobnie inwigilowali Ramana Pratasiewicza w Atenach, gdy białoruski dziennikarz wracał z majowych wakacji. 23 maja, samolot, którym leciał na Litwę wylądował w Mińsku a Pratasiewicz został zatrzymany.
W czwartek udzielił wywiadu białoruskiej telewizji. Łamiącym się głosem, ze śladami pobicia i po kajdankach kajdankach na nadgarstkach, Pratasiewicz prosił, by nie przekazywać go władzom Ługańskiej Republiki Ludowej.
Zakładnik może powiedzieć wszystko. Gdyby trafił do Ługańska mógłby być torturowany, tamtejsze władze nie mają wielkich oporów. Zresztą, Łukaszenka też nie uciekał od takich metod - mówi portalowi o2.pl były oficer polskiego wywiadu.
I przypomina, że ludzie związani z reżimem nagrywali tortury jednego z opozycjonistów białoruskich, np. obcinanie rąk piłą. Filmy te trafiły później do Łukaszenki, który miał chętnie prezentować je tym, którzy zdecydowali się wystąpić przeciwko jego władzy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.