Jak informują światowe media, samolot, który wpadł do oceanu to obserwacyjny P-8A "Posejdon", należący do czwartej eskadry patrolowej Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych (VP-4).
Samolot służy m.in. do zwalczania okrętów podwodnych, a także dokonywania obserwacji terenu na otwartym morzu i oceanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiadomo, że pilot samolotu wyleciał z bazy lotniczej marynarki wojennej na wyspie Whidbey w Waszyngtonie. Następnie przeleciał nad pasem startowym bazy lotniczej piechoty morskiej w zatoce Kaneohe na hawajskiej wyspie Oahu (na Oceanie Spokojnym).
Cudem nikomu nic się nie stało
Przy podejściu do lądowania samolot rozbił się tuż przy końcu pasa startowego. Maszyna ostatecznie wpadła do oceanu i zaczęła tonąć. Na pokładzie było łącznie 9 członków załogi.
Całe szczęście, wszystkim udało się dopłynąć do brzegu. Nikt nie odniósł takę obrażeń podczas zdarzenia. Służby ratownicze natychmiast pojawiły się na miejscu i zabezpieczyły poszkodowanych.
W sieci pojawiły się nagrania i zdjęcia z całego zdarzenia. Widać na nich wrak samolotu, który utrzymuje się na powierzchni wody. Świadkowie nagrali również próbę wydobycia maszyny z wody i zapobiegnięciu zatonięcia wraku.
Dlaczego doszło do niebezpiecznego incydentu? Służby wyjaśniają przyczyny katastrofy, ale wstępna hipoteza zakłada, że pilot przekroczył prędkość podczas lądowania i nie był w stanie wyhamować, utrzymując samolotu na pasie.
Amerykańska baza piechoty morskiej na Hawajach oddalona jest o około 16 kilometrów od Honolulu.