Nie tego spodziewali się rodzice dzieci przygotowujących się do pierwszej komunii świętej od nowego księdza, który przybył do parafii w Sanoku z jednej z wsi. Szukając w sieci informacji o nowym wikariuszu, ponoć natrafili na jego zdjęcie, które normalnie obeszłoby się być może bez echa, gdyby nie fakt, że bohater fotografii to ponoć... duchowny.
Okazuje się, że wspomniane zdjęcie trochę czasu ma - sprawa tyczy się roku 2020. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", ksiądz miał wysłać kontrowersyjne zdjęcia do znajomej i ustawić jedno z nich jako swoje profilowe na Facebooku. Szybko jednak usunął konto na portalu. Zdjęcie mimo to obiegło wieś, ale nikt sprawy specjalnie nie poruszał. Wikariusz wkrótce zmienił parafię, przeniósł się do Sanoka, jednak zmiana miejsca pracy miała nie być spowodowana odkrytą niefortunną wpadką. Jak przyznaje w rozmowie z "GW", po prostu potrzebne były tam nowe ręce do pracy.
Jednak jest to wersja GW. Ksiądz natomiast zaprzecza, jakoby on miał być na zdjęciu, a także podkreśla, że to ewidentny fotomontaż. W rozmowie z "GW" wyznał, że chciałby tak wyglądać. Niestety, jak donosi portal korsosanockie.pl, parafianie rozpoznali w tle miejscową plebanię, a także samego księdza, co jest argumentem przeciw stanowisku bohatera kontrowersyjnych selfie.
Policja od 2020 prowadzi w sprawie podejrzeń fotomontażu i podejrzenia włamania na konto dochodzenie. Jednak mediom nie zdradza zbyt wielu szczegółów na ten temat. Nie odpowiedziano nawet na pytanie, dlaczego adres IP rzekomego sprawcy od tak długiego czasu nie jest możliwy do odnalezienia.
Czytaj także: Pokazała tatuaż na pośladku. Plażowiczom opadły szczęki
Zdjęcie miało być też wysłane do młodej kobiety, którą ksiądz poznał lata wcześniej. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", na prywatnym czacie księdza z zainteresowaną ustawiono emoji serduszka. Kobieta jednak nie chce wypowiadać się w tej sprawie. Ksiądz miał stwierdzić, że oboje padli ofiarą intrygi i szantażu.
Póki co nie wiadomo, jaka jest prawda. Wiadomo natomiast jedynie, że takie zdjęcie pojawiło się w sieci na profilu księdza z Sanoka, jednak nie ma dowodów na to, że to on był na tym zdjęciu, a także, że to on je tam opublikował.