"Puszczasz swojego psa bez nadzoru na noc, "żeby sobie pobiegał" lub chodzisz z psem do lasu na spacer bez smyczy? TO PATRZ. Jakie bywają tego skutki" - zaczynają swój wpis pracownicy ośrodka i wrzucają mocne zdjęcia zagryzionej na śmierć sarny i wyjętych z jej brzucha koziołków.
Opisana sytuacja wydarzyła się na terenie jednej z posesji w gminie Kościan. Na teren ogrodu, na oczach właścicieli działki wpadła poraniona sarna goniona przez psa. Poruszeni ludzie odgonili napastnika i powiadomili lokalny ośrodek rehabilitacji dzikich zwierząt.
Sarny, ani młodych, które miała lada chwila urodzić nie udało się uratować. Pracownicy ośrodka piszą, że miała "rozszarpany do kości tył ciała oraz brzuch, wyszarpane wnętrzności".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od razu widać było, że jest kotna. Natychmiast transport i cesarskie cięcie, próba ratowania koźląt - urodziłyby się lada chwila.. Niestety było już za późno, reanimacja nie przyniosła efektu. - piszą na swoim FB weterynarze.
Czytaj także: Doszedł do ściany. Pomogli leśnicy
Pracownicy ośrodka dodają, że "rocznie w skali kraju takich przypadków jest masa, szczególnie w obrębie wsi i terenów podmiejskich" i zwracają się z apelem do właścicieli psów:
Nawet najbardziej usłuchany pies ulega instynktowi, kiedy spotka dzikie zwierzę (nie tylko sarnę..). Instynkt ten jednak zawodzi, gdyż rzadko który pies domowy potrafi sprawnie polować i zabijać, zwłaszcza większe od siebie ofiary. To nie wilk, nie ryś, nie lis… Efektem zabawy psów dzikimi zwierzętami jest najczęściej dużo bólu, cierpienia, krwi, a w tym przypadku też trauma ludzi, na których posesji rozegrał się ten dramat.
Czytaj także: Leśnicy pokazali zdjęcie. Czegoś takiego się nie widuje
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.