Kobietę mijali przechodnie na terenie starego dworca PKS w Lublinie. Niektórzy siedzieli niedaleko, inni po prostu przechodzili. Nikt nie zareagował, podczas gdy kobieta dosłownie konała.
Na 39-latkę uwagę zwrócił patrol policji.
Ułożenie ciała kobiety wskazywało, że mogło stać się jej coś złego. Mimo, że obok byli przechodnie, a na innych ławkach nieopodal siedzieli ludzie, nikt z nich nie zareagował. Policjanci przypuszczając, że kobieta może potrzebować pomocy, natychmiast ruszyli w jej kierunku - mówiła wówczas komisarz Anna Kamola z zespołu prasowego lubelskiej policji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mundurowi ruszyli jej na pomoc i szybko odkryli, że kobieta nie wykazuje czynności życiowych. Miała otwarte oczy, ale nie reagowała na próby kontaktu.
Policjanci zaczęli reanimować kobietę, następnie ułożyli ją w pozycji bocznej ustalonej i przykryli kocem termicznym.
Na miejsce wezwano karetkę pogotowia, która zabrała 39-latkę do szpitala. Jak poinformował później zespół prasowy policji - życiu kobiety nie zagraża niebezpieczeństwo.
Leżała nieprzytomna, nikt nie reagował. Zostaną ukarani?
Na miejskim monitoringu doskonale widać ludzi, którzy przechodzą po okolicy, siedzą na ławkach i nie reagują. Tymczasem według art. 162 kodeksu karnego w sytuacji czyjegoś zagrożenia życia lub zdrowia każdy ma obowiązek wezwania pomocy. Kara w tym przypadku może wynieść nawet do 3 lat pozbawienia wolności.
Czy osoby, które uwiecznił miejski monitoring, poniosą jakieś konsekwencje tego, że nie zareagowały?
Nie wiemy, czy osoby, które zarejestrowała kamera, miały świadomość, że zdrowie, czy w tym wypadku życie poszkodowanej było zagrożone, więc nie ma jednocześnie podstaw do przypuszczenia, że celowo nie udzieliły jej pomocy - mówi "Super Expressowi" zespół prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Czytaj także: Wicedyrektorka zagrodziła mu drogę. Rękoczyny w szkole
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.