Żona ministra PiS, Marianna Schreiber, stanowczo zareagowała na wieść o śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy, która obiegła media w poniedziałek 8 maja. Chłopiec zmarł po tym, jak jego ojczym miesiącami znęcał się nad nim fizycznie.
Kamil trafił do szpitala na początku kwietnia rozległymi oparzeniami całego ciała, śladami po przypalaniu papierosami i złamanymi kończynami. Jak ustalono, 29 marca ojczym rzucił go na piec kuchenny, a następnie polał wrzątkiem.
Po 35 dniach walki o życie 8-latka częstochowski szpital poinformował, że dziecko zmarło z powodu postępującej niewydolności wielonarządowej, do której doprowadziła poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeszcze tego samego dnia Schreiber oświadczyła na Twitterze, że planuje wyjaśnić, dlaczego na cierpienie Kamilka tak długo nikt nie reagował.
Jadę jutro do miejsca, w którym NIKT nie zareagował na katowanie 8-letniego Kamilka i przysięgam, że zrobię tam dym. Nie może być tak, że reakcje są dopiero po śmierci dziecka - napisała w poniedziałek na Twitterze.
Marianna Schreiber pojechała do szkoły Kamilka. "Trzęsą się ze strachu"
Mimo, że wielu internautów poddawało w wątpliwość deklarację założycielki partii Mam Dość 2023, Schreiber rzeczywiście przekuła swoje słowa w czyny. We wtorek po południu udostępniła na Twitterze zdjęcie spod zespołu szkół nr 28 w Częstochowie, gdzie uczęszczał tragicznie zmarły Kamilek.
Żona ministra PiS zdała też krótką relację z - jak się okazuje - nieszczególnie udanej wizyty w placówce. 29-latka poinformowała, że nie została nawet wpuszczona do środka, a pracowników szkoły na jej widok ogarnął strach.
W szkole, do której uczęszczał 8 letni Kamilek kadra zarządzająca wyraźnie się boi. Trzęsą się ze strachu na znak, że ktoś chce z nimi rozmawiać. Widać (mowa ciała) i słychać (z rozmowy i tonu głosu), że nie zrobili wszystkiego, by ratować dziecko - Schreiber napisała na Twitterze.
Czytaj także: Nie tylko 8-letni Kamilek. Kat chłopca był już wcześniej sądzony za śmierć innego dziecka
Tak nie zachowują się ludzie, którzy mają spokojne sumienie. Zostawiłam pismo. Nagrania niebawem. Nie wpuścili mnie za próg. Druga Pani próbowała nagrywać telefonem. Nie pozdrawiam Pani Dyrektor - dodała.
Po tragedii sieć obiegły zdjęcia z placówki, na których widać poturbowanego Kamilka. 8-latek chodził na lekcje m.in. ze złamaną ręką, licznymi siniakami czy pękniętą wargą. Szkoła jednak, zamiast powiadomić odpowiednie organy, zawierzyła matce, że chłopiec upadł i uszkodził sobie kończynę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.