Trump znalazł się na celowniku władz USA w głównej mierze za swoje przemówienie, które szóstego stycznia doprowadziło do ataku jego zwolenników na Kapitol. W wyniku zamieszek zginęło wtedy pięć osób.
Sytuacja jest skomplikowana. Jak opisuje radio RMF FM, prawnicy byłego prezydenta USA twierdzą, że po tym, jak odszedł z urzędu, nie można wobec niego stosować procedury impeachmentu. Z kolei demokraci twierdzą, że raz uruchomionego mechanizmu nie da się zatrzymać.
Chodzi oczywiście o zamieszki z 6 stycznia, gdy Trump zachęcał swoich zwolenników by ci "byli dzicy". Tłum ruszył wtedy na Kapitol, protestujący weszli do budynku i dokonali m.in. kradzieży laptopów polityków.
Partia Demokratyczna zarzuca Trumpowi, że jego wystąpienie spowodowało zamieszki, które doprowadziły do śmierci pięciu osób, w tym jednego policjanta. Prawnicy Trumpa zaś, jak wyjaśnia RMF FM, powołują się na pierwszą poprawkę do Konstytucji, gwarantującej wolność słowa i twierdzą, że demonstranci źle zrozumieli słowa prezydenta.
Czytaj też: Donald Trump ma kłopoty. Zapłaci olbrzymią karę?
W USA rusza proces Donalda Trumpa. Co zrobi były prezydent?
Sam Donald Trump już zapowiedział kilka dni temu, że nie stawi się na przesłuchanie w Senacie. Tymczasem, jak pisaliśmy pod koniec stycznia, stawką tej procedury jest de facto uniemożliwienie Trumpowi ponownego kandydowania w wyborach prezydenckich za cztery lata.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.