Sprawą Andrzeja Ś. żyła cała Polska. Mężczyzna to seryjny gwałciciel, który terroryzował Wrocław i okolice od 1995 do 2010 roku. Gwałty, które pamiętał, opisał w pamiętniku. Policjanci znaleźli tam 96 szczegółowo opisanych przypadków gwałtów. Wiele z nich było niezwykle brutalnych.
Czytaj także: Gwałt na 19-latce. Poznajesz go? Pokazali zdjęcie
W głośnym procesie udowodniono mu ostatecznie 20 z nich. Sąd skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. To najwyższa możliwa wtedy kara przewidziana za tak brutalne przestępstwo. Wyrok do dziś odsiaduje w Zakładzie Karnym w Koronowie.
Czas minął bardzo szybko, a zwyrodnialec może już powoli "pakować walizki". W lipcu 2024 roku mężczyzna może ubiegać się o warunkowe zakończenie kary. We wrześniu 2025 roku Andrzej Ś. stanie się wolnym człowiekiem. Mieszkańcy Wrocławia boją się, że gwałciciel znów zacznie ich terroryzować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oczywiście, że się obawiam. Miałam 19 lat, gdy było o nim głośno. Grasował też w okolicach Bartoszowic, gdzie mieszkam. Uważam, że on powinien zostać zamknięty na zawsze - mówi nam pani Oliwia, mieszkanka Wrocławia.
Kobieta nie jest jedyna. Na forach internetowych i w mediach społecznościowych już w ubiegłym roku pojawiały się komentarze alarmujące, że Andrzej Ś. może opuścić więzienie. Specjaliści są zgodni co do tego, że jeśli mężczyzna opuści mury więzienia, nadal będzie dopuszczał się gwałtów.
Były funkcjonariusz CBŚP Remigiusz Korejwo stwierdził w rozmowie z portalem onet.pl, że "znów by gwałcił, dopóki by go nie złapali".
Nigdy nie wyraził skruchy. O swoich atakach mówił z pasją. Nie wierzę, że się zmienił - twierdził policjant, który badał sprawę Andrzeja Ś.
Andrzej Ś. za kratami. Trwa wyścig z czasem
Na razie gwałciciel jest jeszcze w więzieniu, chociaż czasu na reakcję jest coraz mniej. Już teraz może ubiegać się o przedterminowe zakończenie kary. Sąd mógłby wypuścić go na wolność w przypadku dobrej opinii w zakładzie karnym i przesłanek o resocjalizacji.
Służba więzienna odmówiła komentarza, czy Andrzej Ś. stara się o przedterminowe wyjście na wolność, powołując się na ochronę danych osobowych skazanego. Więcej udało nam się ustalić w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Przedstawiciele wydziału prasowego resortu przekazali nam, że Ś. "może ubiegać się o przedterminowe zakończenie kary". Według naszych informacji, do sądu nie wpłynął jeszcze taki wniosek od jego pełnomocnika.
Nawet jeżeli wniosek nie wpłynie, albo sąd uzna, że Andrzej Ś. powinien odbywać karę do końca, 5 września 2025 roku gwałciciel wyjdzie na wolność. Alternatywą jest wykorzystanie tzw. ustawy o bestiach i umieszczenie przestępcy w ośrodku w Gostyninie lub w Czersku.
Jeszcze kilka miesięcy temu media informowały, że przedstawiciele służby więziennej nadal nie zawnioskowali do sądu o umieszczenie tam Andrzeja Ś. Śledczy mieli wątpliwości, czy istnieją przesłanki prawne dotyczące zamknięcia tam gwałciciela. Chodzi o to, że mogą być tam zamknięte osoby, które mają "zaburzenia psychiczne stwarzające zagrożenie życia, zdrowia lub wolności".
Ś. był poczytalny w czasie swoich przestępstw. Wszystkie gwałty były przemyślane, a ślady dokładnie zacierał. Z tego względu tak długo był nieuchwytny.
Nam udało się ustalić, że przedstawiciele zakładu penitencjarnego będą występować o zamknięcie Andrzeja Ś. w ośrodku. Nastąpi to we wrześniu 2024 roku.
Wobec skazanego, na rok przed zakończeniem odbywania kary planowane jest wystąpienie z wnioskiem z ustawy z 22 listopada 2013 r. o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób - przekazali nam przedstawiciele resortu sprawiedliwości.
Sąd zdecyduje o jego losie. Gostynin musi go przyjąć
Przedstawiciele Wydziału Prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości poinformowali nas, że nie mają wpływu na ewentualne rozstrzygnięcie sądu dotyczące Andrzeja Ś.
Ewentualne decyzje dotyczące umieszczenia w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie lub Czersku należą do wyłącznej kompetencji sądu i pozostają poza właściwością Ministerstwa Sprawiedliwości - poinformowali nas pracownicy resortu.
W mediach pojawiały się też informacje, że Andrzej Ś. nie trafi do zamkniętego ośrodka, bo nie ma tam dla niego wolnego miejsca. W rozmowie z portalem tuwroclaw.pl wspomniany już Remigiusz Korejwo twierdził, że "Gostynin jest przepełniony".
Żeby zmieścić tam na przykład Andrzeja, trzeba byłoby zwolnić innego niebezpiecznego przestępcę - mówił były policjant.
Ministerstwo Sprawiedliwości wskazuje jednak, że KOZZD nie może odmówić przyjęcia pacjenta. Wynika to z podstawy prawnej.
KOZZD jest podmiotem leczniczym i podlega Ministrowi Zdrowia. Gdy sąd wyda prawomocne orzeczenie o umieszczeniu w KOZZD, na Ośrodku spoczywa obowiązek realizacji decyzji sądu. Ośrodek nie może odmówić przyjęcia pacjenta - twierdzą przedstawiciele resortu sprawiedliwości.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.