Do tajemniczej serii morderstw doszło w latach 1988-1993 w Łodzi. Choć zbrodnie nie były doskonałe, sprawcy nigdy nie udało się złapać. Zabił łącznie siedem osób. Sprawie przyjrzało się nawet Archiwum X. I wciąż nic. Sprawę pod lupę wziął Tomasz Bredzik, prawnik, który poświęcił swoją pracę "Analiza modus operandi i próba ustalenia motywacji sprawcy na podstawie studium przypadku niewyjaśnionych zbrodni z Łodzi – kryptonim 'Partner'" właśnie tej historii.
Czytaj także: Nieoficjalnie: Roman Protasiewicz walczy o życie. Opozycjonista jest w krytycznym stanie
Morderca zwabiał swoje ofiary w tzw. pikietach, gdzie w tamtych czasach szukano towarzystwa na przygodny stosunek. Nieświadomi niebezpieczeństwa mężczyźni zapraszali do siebie sprawcę. Do zbrodni dochodziło zazwyczaj po stosunku lub w jego trakcie.
Czytaj także: Tomasz M. zabił 11-letniego Sebastianka z Katowic. Ujawniamy, kim jest 41-latek z Sosnowca
Zabójca nie miał litości. Właściwie masakrował swoje ofiary. Denaci często byli znajdywani po kilku dniach, zawsze nadzy lub w samych majtkach. Ciała były okaleczane i krępowane. Często posługiwał się znalezionym na miejscu nożem kuchennym. Z mieszkań ginęły cenne rzeczy takie, jak telewizory, magnetowidy. Sprawca wychodził niemal niezauważony.
Zabójca był widziany dwa razy. Raz widzieli najprawdopodobniej jego widzieli sąsiedzi ofiary, drugi raz był poznany przez znajomego mężczyzny, który później zginął. Przedstawił się jako Roman, który ma 26 lat. Zdążył powiedzieć nawet, gdzie mieszka, jednak wszystkie te informacje okazały się kłamstwami. Od tamtej pory umownie nazywany jest Romanem.
Od pierwszej zbrodni minęły 33 lata. O sprawcy wciąż wiadomo niewiele. Zabijał nieregularnie, a jego zbrodnie nie były aż tak doskonałe. Jednak nie pozostawił ani jednego śladu, który pomógłby policji ustalić, kim jest. Czy sprawca wciąż żyje? Czy kiedyś poniesie karę za wszystkie siedem brutalnych morderstw?