Jak doszło do tego skandalu? W poniedziałek 13.11 mama chłopca zaprowadziła go na przystanek. 4-latek pojechał wraz z innymi dziećmi i opiekunką do Zespołu Szkolno- Przedszkolnego w Bądkowie.
Czytaj także: Tragedia w Toruniu. Na pasach zginął starszy mężczyzna
Niestety nie dotarł na zajęcia przedszkolne. Przez cztery godziny siedział w zamkniętym autobusie. Nikt z pracowników placówki nie zorientował się, że dziecko nie wysiadło z pojazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Bądkowie Janusz Graczyk nie może wytłumaczyć zachowania swoich pracowników. Podkreśla, że natychmiast kontaktował się z rodzicami dziecka.
Ja nie mam wytłumaczenia dla tej sytuacji. Natychmiast sporządziłem notatkę i skontaktowałem się z mamą chłopca - powiedział Graczyk w rozmowie z Gazetą Pomorską.
Rodzice dziecka są zszokowani i zbulwersowani. Wskazują, że chłopiec jest chory na epilepsję. Całe szczęście, nie dostał ataku w autobusie.
Czytaj także: Fałszywy ksiądz zgotował pensjonariuszom piekło na ziemi. W sądzie zeznał kolejny świadek
Może przysnął i został na siedzeniu. Synek mówi, że pukał w szybę, ale nikt go nie słyszał - opowiada Pomorskiej ojciec poszkodowanego chłopca.
Dyrektor placówki podkreśla, że jest mu bardzo przykro. Dodaje, że chłopiec i jego rodzice zostali objęci pomocą psychologa i pedagoga szkolnego.
Wiadomo, że opiekunka dziecka, która odpowiadała za zdarzenie, otrzymała oficjalną naganę. Nie odebrała jej jednak, gdyż jest na L4. Według informacji od dyrekcji kobieta jest w złym stanie psychicznym.
O sprawie poinformowane zostało kuratorium.
Wiemy, że opiekunka otrzymała naganę i wyciągnięto konsekwencje. Zwróciliśmy się do dyrekcji, aby wprowadzono dodatkowe procedury przewozu dzieci - mówi Gazecie Pomorskiej Maria Mazurkiewicz, kujawsko-pomorski wicekurator oświaty.
Niestety, dziecko jest przerażone. Chociaż nadal chce jeździć do przedszkola, to boi się autobusów i śpi z rodzicami.