O szczegółach sprawy poinformowała lokalna stacja telewizyjna Fox 10. Dramat rozegrał się 27 września. Esther Callejas śmiertelnie postrzeliła swoją dwuletnią córkę z bliskiej odległości, a następnie oddała co najmniej trzy strzały w stronę 6-letniego syna.
Po skończeniu się nabojów w broni 24-latka starała się ją przeładować. Morderczyni chciała włożyć je do pistoletu i popełnić samobójstwo. Gdy ta czynność ją przerosła zażyła dużą dawkę antydepresantów. Następnie zadzwoniła do męża i szwagierki, aby powiedzieć im, co zrobiła. Około godziny 11:45 zgłoszenie w sprawie otrzymała policja.
Na miejscu interweniowały służby ratunkowe. Ratownicy medyczni byli mocno wstrząśnięci tym, co zastali na miejscu. Dzieciom niezwłocznie udzielono pomocy. Przed przetransportowaniem postrzelonych do szpitala przeprowadzono im resuscytację krążeniowo-oddechową. Dziewczynka zmarła, a stan chłopca nadal określany jest jako krytyczny.
Ukrywała broń
Callejas oskarżono o morderstwo i usiłowanie zabójstwa. 24-latka kupiła narzędzie zbrodni kilka lat temu, ale ukryła je przed swoim mężem. Na kilka dni przed strzelaniną morderczyni schowała pistolet w pokoju swojej córki. Przed zamordowaniem dzieci oddała strzał próbny i raniła się w rękę. Podczas policyjnego przesłuchania przyznała, że chciała, aby jej dzieci "poszły do nieba".