Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Klimatu i Środowiska, w Zakopanem odbywa się dyskusja dotycząca transportu nad Morskie Oko. Przewoźnicy, którzy zamierzają uczestniczyć w spotkaniu, zapowiedzieli już wcześniej, że w piątek odwołują wszystkie przejazdy.
Oprócz wozaków przy okrągłym stole zasiadają m.in. szefowa resortu klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, dyrektor TPN, przedstawiciele fundacji Viva oraz Łukasz Litewka, poseł Nowej Lewicy, który zdecydował się rzucić rękawicę fiakrom. O swoim pomyśle opowiedział w rozmowie z o2.
Zakopane. Koń cierpiał na oczach turystów
Na początku maja sieć obiegło przejmujące nagranie. Widać na nim zaprzęgniętego do wozu konia, leżącego na drodze. Górale pochylają się nad nim i usiłują go podnieść. Gdy ciągnięcie za uprząż nie przynosi rezultatu, jeden z mężczyzn klepie konia w pysk. Skutecznie. Tym razem zwierzę posłusznie wstaje.
To kolejne dramatyczne nagranie z trasy do Morskiego Oka. W 2009 r. turysta nagrał film pokazujący umierającego konia Jordka, który ciągnął wóz z turystami. Właśnie po tym wydarzeniu pojawił się pomysł zastąpienia zaprzęgów konnych pojazdami elektrycznymi.
Próbę podjęto w 2014 r., zakończyła się jednak fiaskiem. Przekonywano wówczas, że meleksy nie sprostały trudom codziennej pracy. Miały nie poradzić sobie z warunkami pogodowymi.
Minęło 10 lat, a spór o konie, wożące turystów do Morskiego Oka, nie stracił na aktualności. Jak dotąd kończyło się na propozycjach i deklaracjach. Czyżby nadeszła pora na realną zmianę?
Meleks za złotówkę
Po ostatnim przykrym incydencie Łukasz Litewka - poseł, który zasłynął licznymi akcjami na rzecz zwierząt, postanowił kupić meleksa, który będzie dowoził turystów do Morskiego Oka - tych, którzy z różnych przyczyn nie są w stanie samodzielnie pokonać wspomnianej trasy: dzieci, osób niepełnosprawnych i starszych.
Wszyscy widzą, co się dzieje na trasie do Morskiego Oka. Ostatnio upadł kolejny koń. Widzieliśmy zachowanie woźnicy, który uderzył go w pysk. Ja nie będę tego komentował, bo każdy ma swoje standardy względem ludzi i zwierząt. Dla mnie to jest niedopuszczalne – mówi nam Łukasz Litewka i wyjaśnia: – Postanowiliśmy pokazać alternatywę. Chciałem zakupić/wynająć meleksa, który mógłby pokonać trasę do Morskiego Oka.
Gdy poseł poinformował o swoim pomyśle w mediach społecznościowych, sprawą zainteresował się polski producent pojazdów elektrycznych - firma Melex. Ta sama, która brała udział w testach z 2014 r. Teraz firma chce zaprojektować nowy pojazd.
Minęło 10 lat, wszystko poszło do przodu, baterie litowo-jonowe są dużo lżejsze niż w poprzednim modelu z 2014 r. Jeśli Tatrzański Park Narodowy i starostwo wyrażą zgodę, to firma Melex jest w stanie zaprojektować ośmioosobowy pojazd, wożący turystów do Morskiego Oka – wyjaśnia Litewka. – Ja go po prostu zakupię – deklaruje nasz rozmówca.
Koszt to ok. 75 tys. zł, ale Litewka zapewnia, że zapłaci za niego z własnych środków i przekaże go za symboliczną złotówkę. Jest tylko jeden warunek.
Jeśli się uda, jeśli meleks będzie mógł spokojnie przebyć trasę z turystami, to ja zobowiązuję się do tego, że jako poseł przekażę władzom Tatrzańskiego Parku Narodowego ten pojazd. Już następnego dnia. Tylko pod jednym warunkiem – że pojazd będzie użytkowany do tego, do czego został stworzony. Przekażemy go tylko po to, żeby choć dwa konie nie cierpiały, a na trasie była choć jedna dorożka mniej – mówi nam poseł Nowej Lewicy.
Na razie nie wiadomo, jakie jest stanowisko TPN w tej sprawie. Pismo z prośbą o zezwolenie na test pojazdu elektrycznego zostało złożone, pozostaje więc czekać na odpowiedź.
Testy wcale nie były "nieudane"?
Z informacji przekazanych przez posła wynika, że doniesienia o rzekomej porażce testów z 2014 r. – delikatnie mówiąc – mijały się z prawdą.
Padły, nie działały, ledwo jechały i w sumie to po prostu się nie sprawdziły. Wszystko to możecie przeczytać w mediach. W całej tej sytuacji jest tylko jeden problem: TO NIE JEST PRAWDA – przekonuje Łukasz Litewka w mediach społecznościowych.
Jak wyjaśnia, pojazdy już dekadę temu czterokrotnie przebyły całą trasę do Morskiego Oka, dokładnie tę samą, co konie. – Niestety, wtedy prawda była niewygodna i nieopłacalna, więc "jakimś przypadkiem" do mediów poszedł zupełnie inny przekaz: przekaz porażki– zaznacza Litewka.
W rozmowie z o2 poseł Nowej Lewicy podkreśla, że na firmę uczestniczącą w testach, spadł ogromny hejt, z którym pracownicy zmagali się miesiącami.
Chcemy pokazać, że przy dzisiejszym rozwoju technologii, to nie jest żaden problem i tak naprawdę te 60 rodzin, które mają wykupioną licencję na transport turystów, zakłamuje dzisiaj rzeczywistość. Zresztą nie tylko oni, ale wszyscy, którzy przykładają do tego rękę – zaznacza nasz rozmówca.
Dopytywany o to, co by powiedział osobom, które przekonują, że przejazd wozami konnymi to forma rozrywki i dodatkowa atrakcja turystyczna, bez zastanowienia odpowiada, że "zna lepsze atrakcje" i dołoży wszelkich starań, by ułatwić pracę i życie koniom przewożącym turystów do Morskiego Oka.
Poseł zaznacza, że chciałby całkowitego zakazu korzystania z przejazdów nad Morskie Oko z użyciem koni, ale może przychylić się również do wprowadzenia rozwiązań hybrydowych. – Jeśli dojdziemy do takiego momentu, że np. po tym meleksie stwierdzimy, że trzeba te bryczki napędzać dodatkowym elektrycznym napędem, żeby odciążyć te konie, to też jestem za – uściśla nasz rozmówca.
Według Fundacji Viva, konie wożące turystów na trasie do Morskiego Oka, pracują w przeciążeniu około 1 tony i wytrzymują ten wysiłek średnio przez 36 miesięcy. Wiele koni pracuje jednak dłużej, nawet kilka-kilkanaście lat. Ponad 60 proc. koni wycofanych z trasy kończy swoje życie w rzeźni.
Aneta Polak, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.