Mieszkaniec Szwecji Johan Knutsson kupił 13-letniemu synowi drogi rower. Jednoślad został skradziony, jednak mężczyzna miał nosa i wcześniej zamontował w pojeździe nadajnik GPS, tak żeby ewentualny złodziej nie mógł go znaleźć. Okazało się, że rower w ciągu zaledwie kilku godzin trafił... do Polski.
Kradzież miała miejsce w szwedzkim mieście Dalby niedaleko Malmo. Johan Knutsson w rozmowie z lokalnym portalem Sydsvenskan.se opowiada, że 30 września jego syn Oliver pojechał rowerem na dworzec autobusowy. Miał zabezpieczyć pojazd przy pomocy kłódki. Kiedy po kilku godzinach wrócił, jednośladu już nie było.
Nowy posiadacz roweru zapewniał, że kupił go na giełdzie towarowej i nie był świadomy, że może pochodzić z kradzieży. Jak relacjonuje Dziennik Wschodni, historia sprzed kilku dni mocno zaciekawiła jednego mieszkańca spod Lublina. Pan Zenon zaproponował kupno roweru.
Mogę odkupić rower i przelać pieniądze Szwedowi. Mam wnuczka, również 13-latka. Podarowałbym mu ten rower, a pan Johan kupiłby nowy swojemu synowi - proponuje mężczyzna.
Jest oferta kupna
Pan Zenon przyznaje, że jest związany ze Skandynawią, gdyż w przeszłości woził kontenery do Szwecji oraz Danii. Obecnie rower leży na komendzie i rozwiązanie mieszkańca spod Lublina wszystkim ułatwiłoby życie. Dziennikowi udało się skontaktować z panem Johanem z Dalby.
Niestety w tym momencie nie mogę sprzedać roweru, bo należy do szwedzkiej firmy ubezpieczeniowej Trygg Hansa. Już mi wypłacono pieniądze z ubezpieczenia. Działałbym niegodnie z prawem, sprzedając go - przyznaje Szwed.
Nad sprawą skradzionego roweru cały czas pracuje policja z Parczewa. Rower czeka na ewentualny odbiór przez właściciela lub osobę przez niego upoważnioną.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.