Walka ze stwarzającymi śmiertelne zagrożenie na drogach nietrzeźwymi kierowcami przypomina w naszym kraju często walkę z wiatrakami. Przekonują się o tym prawodawcy, którzy mimo wymyślania coraz to nowszych restrykcji dla kierowców jeżdżących pod wpływem nie odnotowują wśród nich znaczących spadków.
I nie pomagają tutaj ani wysokie kary ani groźba utraty prawa jazdy czy aresztu domowego nawet przez trzydzieści dni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wysokość grzywny nakładana nie nietrzeźwego kierowcę zależna jest od poziomu alkoholu w wydychanym powietrzu. Granicą jest pół promila alkoholu. Jeśli alkomat wskaże powyżej tej wartości, to mamy do czynienia ze stanem nietrzeźwości.
Kar za taki występek jest kilka. Sąd często nakłada grzywnę na kierowcę, jej wysokość zależy od jego sytuacji majątkowej. Pijany kierujący może również trafić do więzienia na maksymalnie dwa lata. Kolejne kary to zakaz prowadzenia auta (od roku do 15 lat) i minimum 15 punktów karnych. Pijani kierowcy muszą też wpłacić od 5 tys. do 60 tys. złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej.
Jednak prawodawcy postanowili iść o krok dalej w karaniu nietrzeźwych kierowców, dlatego jeszcze w tym roku wejdą nowe przepisy. Zgodnie z nimi pijanym kierowcom będzie odbierany samochód. - Konfiskata będzie orzekana przez sąd w przypadku, gdy alkomat wykaże stan większy niż 1,5 promila. Najpierw policja zajmie auto, prokurator orzeknie jego zabezpieczenie, a na koniec sprawa trafi do sądu - pisze Gazeta Wrocławska.
Jeśli natomiast auto nie jest własnością właściciela lub jest wzięte w leasing, pijany kierowca będzie musiał na wniosek sądu wpłacić równowartość rynkowej ceny samochodu. Nowe przepisy wejdą rok po ich ogłoszeniu, czyli w połowie grudnia 2023 roku.
Czytaj także: Jeździsz tak? Lepiej przestań. Nawet 3 tys. mandatu
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.