Informację opublikował portal brytyjskiego dziennika "The Sun". Anglicy przechwalają się, że system, który sami dopiero w grudniu przyjęli na wyposażenie własnych sił zbrojnych, jest w stanie zestrzelić obiekt wielkości piłki tenisowej, lecący z prędkością dźwięku.
Szczegóły są na razie nieznane. Według "The Sun" jednostki ognia mogą być rozstawione tak, by utworzyć liczącą niemal ćwierć tysiąca kilometrów linię antydostępową. To mniej niż połowa długość granicy Polski z Ukrainą. Byłby to drugi raz, gdy wyrzutnie opuściły wyspy brytyjskie. Pod koniec stycznia niewielki pododdział trafił na Falklandy.
Centralna jednostka sterująca ma znaleźć się "we wschodniej Polsce". Oprócz wyrzutni do Polski trafią także jednostki radarowe Giraffe i wyrzutnie Landceptor. System ma, według Brytyjczyków, mieć możliwość zarządzania nawet 24 pociskami naraz. Mają być one odpowiedzią na ataki dronów, wrogich rakiet lub samolotów czy innych obiektów latających. Zdaniem dziennika, jednostki "wkrótce" mają opuścić Wielką Brytanię.
Istotnym jest, że Sky Sabre wyposażony jest w pociski CAMM. To pociski, które - gdyby Polska rzeczywiście zdecydowała się współdziałać w tym zakresie z Brytyjczykami - mogłyby stać się podstawą wyrzutni krótkiego zasięgu systemu "Narew". Ma on być w założeniu "środkowym" piętrem systemu obrony przeciwlotniczej Polski. Piętro wyżej ma być system Wisła, stworzony przez zamówione z USA zestawy Patriot z systemem IBCS.
CAMM-y (i CAMM ER) można także umieścić na fregatach obrony przeciwlotniczej. A w ubiegłym tygodniu MON poinformował, że oferta brytyjska i niemiecka zostały najwyżej ocenione w możliwości pozyskania fregat dla Polski, w ramach programu "Miecznik". Sky Sabre zastąpi w siłach zbrojnych Wielkiej Brytanii opracowany jeszcze w latach 60 XX w. system obrony przeciwlotniczej Rapier.
Dostarczenie do Polski zestawów Sky Sabre może być efektem podpisania paktu trójstronnego między Polską, Wielką Brytanią i Ukrainą.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.