Nóra Quoirin zaginęła w nocy z 6 na 7 sierpnia 2019 roku z Seremban, miejscowości położonej 65 km od Kuala Lumpur. Tam 15-latka wraz z rodzicami i dwójką rodzeństwa miała spędzić 2-tygodniowe wakacje. Jednak po pierwszej nocy w kurorcie słuch po niej zaginął.
Czytaj także: To się Kaczyński zdziwi! Krótka wiadomość od Wałęsy
Pierwsze podejrzenia - wyszła zwiedzić okolicę i zgubiła się w dżungli. W pokoju, w którym spała oko było otwarte na oścież, więc wszystko na to wskazywało. Dlatego też policja traktowała sprawę jako zagubienie się i wyłączono możliwość udziału osób trzecich.
Rodzicom dziecka to jednak nie wystarczyło. Dziewczynka urodziła się chorobą zwaną holoprozmózgiem. Oznacza to, że miała ogromne problemy poznawcze i była opóźniona w rozwoju. Mając 15 lat, jej mózg funkcjonował, jak mózg dziecka w wieku 5-6 lat. Miała problem z porozumiewaniem się werbalnym, nie potrafiła pisać, a do chodzenia potrzebowała pomocy drugiej osoby.
Rodzice wiedzieli, że Nóra sama nie opuściłaby w nocy pokoju. Nawet, jeśli próbowałaby to zrobić, na pewno nie zrobiłaby tego bezszelestnie, a obudziłaby przy tym rodzinę.
Po 7 dniach poszukiwań znaleziono ciało dziewczynki. Została znaleziona przez grupę cywilnych ochotników na plantacji oleju palmowego niecałe 3 kilometry od kurortu, w którym zamieszkała. Zastanawiające było to, że to miejsce było już wcześniej przeszukiwane.
Sąd zdecydował, że ani sekcja zwłok, ani inne zebrane dowody nie są wystarczające, by twierdzić, że ktokolwiek uprowadził 15-latkę. W styczniu 2021 sąd oddalił sprawę. Rodzice dziecka są zrozpaczeni. Chcą dowieść temu, że Nóra została uprowadzona.
Koroner Maimoonah Aid stwierdziła, że jej werdykt nie został wydany na podstawie „teorii” i „spekulacji”. Opierała się na bilansie prawdopodobieństwa przedstawionych jej dowodów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.