Michał Rukawisznikow z wykształcenia jest pedagogiem, ale jak sam przyznaje, żeby zarobić tyle co na śmieciarce, w szkole musiałby pracować kilkanaście lat. Dlatego podjął decyzję, że nie będzie nauczycielem. Mimo ukończonych studiów, woli pracować przy śmieciach.
Czytaj także: Śmieci w lesie? Złóż donos. Minister tylko na to czeka
Okazuje się jednak, że pan Michał nie do końca rozstał się ze swoim wykształceniem. Od kilku lat prowadzi bloga i w swoich mediach społecznościowych edukuje odbiorców w temacie segregacji odpadów.
Każdego dnia wsiadam do śmieciarki z uśmiechem na twarzy. Wiem, że to brzmi jak banał, ale tak właśnie jest. Moja praca daje mi ogrom satysfakcji, bo widać ją gołym okiem. Zabieram śmieci i przyczyniam się do porządku w miasteczku, w którym mieszkam. - opowiadał w jednym z wywiadów udzielonym serwisowi Noizz.pl
Bloger często podejmuje się także wystąpień publicznych czy warsztatów w szkołach i przedszkolach. Mówi, że dzieci są zdziwione, gdy zamiast wozu strażackiego czy radiowozu przyjeżdża do nich śmieciarka. Cieszy go także zażyłość z lokalną społecznością, w której mieszka:
Nasz samochód jest oklejony fajnymi hasłami i naszymi zdjęciami. Gdy przejeżdżamy obok, ludzie machają, uśmiechają się. Najbardziej cieszy mnie pozytywne podejście wśród najmłodszego pokolenia - mówi w wywiadzie dla Noizz.pl
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tym razem edukator zwraca się do mieszkańców z apelem o niegrabienie liści. Sfotografowany na tle brązowych worków z biodegradowalnymi odpadami prosto z jesiennych ogrodów pisze:
Z roku na rok pobijacie państwo niechlubne rekordy w ilości oddawanych worków z liśćmi. Super, że prowadzicie selekcje, ale przyroda jest mądrzejsza i starsza od ludzi oraz ich narzędzi: grabi, mioteł i dmuchaw. Od setek tysięcy lat drzewa i krzewy zrzucają liście użyźniając glebę w obrębie korzeni.